|
|
|||||||||||||
|
Ostatnie 10 torrentów
Ostatnie 10 komentarzy
Discord
Wygląd torrentów:
Kategoria:
Muzyka
Gatunek:
Progressive Rock
Ilość torrentów:
72
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI..
Piękna, dość delikatna, zdecydowanie progresywna płyta przypominająca trochę dokonania genialnych Planetarium. ..::TRACK-LIST::.. 1. Il Trionfo Dell'Egoismo, Della Violenza, Della Presunzione E Dell'Indifferenza 2. Impotenza Dell'Umiltà E Della Rassegnazione 3. Canzone Della Speranza 4. Evasione 5. Risveglio E Visione Del Paese Dei Balocchi 6. Ingresso E Incontro Con I Baloccanti 7. Canzone Della Carità 8. Narcisismo Della Perfezione 9. Vanità Dell'Intuizione Fantastica 10. Ritorno Alla Condizione Umana ..::OBSADA::.. Fabio Fabiani - guitars Sanaro Laudadio - Lead vocals, drums Marcello Martorelli - bass Armando Paone - vocals, organ https://www.youtube.com/watch?v=eap_Ysk0Ymo SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-12-26 11:01:05
Rozmiar: 88.50 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI..
Piękna, dość delikatna, zdecydowanie progresywna płyta przypominająca trochę dokonania genialnych Planetarium. ..::TRACK-LIST::.. 1. Il Trionfo Dell'Egoismo, Della Violenza, Della Presunzione E Dell'Indifferenza 2. Impotenza Dell'Umiltà E Della Rassegnazione 3. Canzone Della Speranza 4. Evasione 5. Risveglio E Visione Del Paese Dei Balocchi 6. Ingresso E Incontro Con I Baloccanti 7. Canzone Della Carità 8. Narcisismo Della Perfezione 9. Vanità Dell'Intuizione Fantastica 10. Ritorno Alla Condizione Umana ..::OBSADA::.. Fabio Fabiani - guitars Sanaro Laudadio - Lead vocals, drums Marcello Martorelli - bass Armando Paone - vocals, organ https://www.youtube.com/watch?v=eap_Ysk0Ymo SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-12-26 10:56:36
Rozmiar: 198.26 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI..
..::OPIS::.. Jeśli ktoś wyczekiwał, że w 2020 roku na rynku reedycji pojawi się jakiś prawdziwy ‘killer’ to bez wątpienia wiadomość, która dotarła do nas już jakiś czas temu spełniła te oczekiwania w co najmniej 200 %. No ale nie może być inaczej, jeśli jedna z najwybitniejszych płyt w historii muzyki zostaje wydana w wersji 26 (!!!) dyskowej. Album In The Court Of The Crimson King o którym już pisałem na naszym blogu nie wymaga żadnej rekomendacji. Powiedziano o nim chyba wszystko i nie sądzę, aby ktokolwiek, kto zagląda na Rockową płytotekę mógł go nie znać na pamięć. Dlatego zamiast filozofować od razu skupimy się na zawartości najnowszego wydawnictwa legendarnych – King Crimson. Właściwie box nazywać się będzie The Complete 1969 Recordings, ale ponieważ w tym roku zespół nagrał tylko jeden (debiutancki) album i tak wszystko w tym pudełku kręcić się będzie wokół jego zawartości. Oczywiście opisanie i przeanalizowanie całej zawartości boxu wymagało by co najmniej habilitacji, dlatego zerkniemy na wszystko w nieco bardziej powierzchowny i przystępny sposób. Zaznaczmy jednak od razu, że w zestawie mają się znaleźć WSZYSTKIE nagrania sesyjne oraz mixy (o jakich wiadomo że istnieją), komplet zachowanych rejestracji koncertowych i radiowych z 1969 roku oraz wybór nagrań z okresu przed wydaniem legendarnego debiutu. Wydawnictwo rozpoczynają albumy live. Na siedmiu dyskach zamieszczono wydawane już wcześniej w różnych seriach i konfiguracjach legendarne występy zespołu m.in. w Hyde Parku czy Fillmore West i East. Ponoć specjalnie dla tej edycji wykonano nowe masteringi i zgranie materiałów z nośników źródłowych, co zauważalnie poprawiło ich jakość. Kolejne pięć kompaktów do wszelkie warianty zasadniczego albumu. A więc zremasterowana wersja z 1969 roku, remixy z lat 2009 i 2019 oraz masa dodatków, zawartych w poprzednich edycjach. Wreszcie to co chyba najciekawsze, czyli ostatnie 7 dysków. Zawierają one na nowo zmiksowane do stereo wszystkie istniejące zapisy z sesji nagraniowej. Z jednej strony słuchanie np. 11 podejść do i Epitaph może być nieco nużące, ale z drugiej przecież wszyscy od zawsze marzymy, aby poznać jak najwięcej zachowanych outtake’ów naszych ukochanych zespołów. Dodatkowe dwie płyty audio to wybór na nowo zgranych i zremasterowanych nagrań zespołu Giles, Giles & Fripp z 1968 roku oraz CD z kapitalnymi rejestracjami dla Radia BBC (szkoda, że zachowało się ich tylko pięć). W pudełku znajdziemy jeszcze dwa DVD i cztery Blu-Raye – z masą nagrań zamieszczonych już na opisywanych kompaktach z tym, że podanych w innych formatach dźwiękowych (pliki stereo w wysokiej rozdzielczości, miksy przestrzenne w wielu wariantach, itp). Prawdziwą ucztą może okazać się nowy mix Stevena Wilsona wykonany w technologii Dolby Atmos (podobno solówki i mellotrony „krążą tam nad głową”, a instrumentalna sekcja w Moonchild, otrzymuje całkiem nową jakość). Posłuchamy – ocenimy. Całość zapakowano w pudło wielkości winylu, obok płyt zawierające oczywiście gruba 40-stronicowa książkę z wszelkimi informacjami i notkami o zamieszczonych w boxie nagraniach. Moją pierwszą reakcją na wieść o przygotowywanym zestawie była myśl: super, ale na pewno nie kupię, bo i tak nigdy nie będę słuchał. Ale że wydawnictwo dotyczy, kto wie czy nie najważniejszej płyty w historii rocka progresywnego powoli zaczynam się przełamywać. Paweł Nawara The complete audio history of one of the most important debut albums of all time is presented across 26 discs in this boxed set. Featuring a new Dolby Atmos mix by Steven Wilson, 6 CDs' worth of session material on CD & Blu-Ray for the first time (fully mixed by David Singleton), a further disc of newly compiled studio material, the box also includes the original studio album, every alternate take known to exist, every mix known to exist, all live recordings known to exist & a selection of pre/Crimson 1968 recordings. As with the previous seven boxed sets in the series, The Complete 1969 Recordings is housed in a vinyl sized box complete with a booklet featuring an introduction by Robert Fripp, notes about the source tapes from David Singleton, sleeve-notes by King Crimson biographer Sid Smith, previously unseen photos from the recordings sessions, additional memorabilia and a protective outer sleeve. Having done 5.1 Surround Sound mixes for both the 40th & 50th-anniversary editions of the album, Steven Wilson was able to take full advantage of the opportunities offered by Atmos mixing, allowing for far greater movement within the mix itself. As he put it: "I've definitely had a bit more fun with the Atmos mix, watch out for solos and mellotrons circling overhead!" While the improv section of 'Moonchild' is a particular beneficiary of this approach, the mix is very active, with plenty of ear-catching moments to offer to listeners. Likewise, significant work on the multi-track tapes was undertaken by David Singleton - who mixed all of the existing multi-track sessions recordings to stereo as well as running the single track CD length 'Let's Make a Hit Waxing' - from those same tapes. "Listening to the original recording sessions was astonishing. Time collapses and you are suddenly there in the studio with a young band, just starting out, as they experiment with recording their first album. It is not so much listening to a slick product, more witnessing a process. You are present at the birth.” ..::TRACK-LIST::.. CD 15 - Sessions 3 July 10, 1969 1. The Court Of The Crimson King (Take 6) 9:38 July 16, 1969 2. The Court Of The Crimson King (Take 1 And 2) 13:52 3. The Court Of The Crimson King (Takes 3 To 7) 31:10 4. The Court Of The Crimson King (Takes 8 To 10) 17:11 5. The Court Of The Crimson King (Trailer Take 1) 2:37 https://www.youtube.com/watch?v=0EslOt4njQc SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-12-25 11:36:04
Rozmiar: 171.53 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI..
..::OPIS::.. Jeśli ktoś wyczekiwał, że w 2020 roku na rynku reedycji pojawi się jakiś prawdziwy ‘killer’ to bez wątpienia wiadomość, która dotarła do nas już jakiś czas temu spełniła te oczekiwania w co najmniej 200 %. No ale nie może być inaczej, jeśli jedna z najwybitniejszych płyt w historii muzyki zostaje wydana w wersji 26 (!!!) dyskowej. Album In The Court Of The Crimson King o którym już pisałem na naszym blogu nie wymaga żadnej rekomendacji. Powiedziano o nim chyba wszystko i nie sądzę, aby ktokolwiek, kto zagląda na Rockową płytotekę mógł go nie znać na pamięć. Dlatego zamiast filozofować od razu skupimy się na zawartości najnowszego wydawnictwa legendarnych – King Crimson. Właściwie box nazywać się będzie The Complete 1969 Recordings, ale ponieważ w tym roku zespół nagrał tylko jeden (debiutancki) album i tak wszystko w tym pudełku kręcić się będzie wokół jego zawartości. Oczywiście opisanie i przeanalizowanie całej zawartości boxu wymagało by co najmniej habilitacji, dlatego zerkniemy na wszystko w nieco bardziej powierzchowny i przystępny sposób. Zaznaczmy jednak od razu, że w zestawie mają się znaleźć WSZYSTKIE nagrania sesyjne oraz mixy (o jakich wiadomo że istnieją), komplet zachowanych rejestracji koncertowych i radiowych z 1969 roku oraz wybór nagrań z okresu przed wydaniem legendarnego debiutu. Wydawnictwo rozpoczynają albumy live. Na siedmiu dyskach zamieszczono wydawane już wcześniej w różnych seriach i konfiguracjach legendarne występy zespołu m.in. w Hyde Parku czy Fillmore West i East. Ponoć specjalnie dla tej edycji wykonano nowe masteringi i zgranie materiałów z nośników źródłowych, co zauważalnie poprawiło ich jakość. Kolejne pięć kompaktów do wszelkie warianty zasadniczego albumu. A więc zremasterowana wersja z 1969 roku, remixy z lat 2009 i 2019 oraz masa dodatków, zawartych w poprzednich edycjach. Wreszcie to co chyba najciekawsze, czyli ostatnie 7 dysków. Zawierają one na nowo zmiksowane do stereo wszystkie istniejące zapisy z sesji nagraniowej. Z jednej strony słuchanie np. 11 podejść do i Epitaph może być nieco nużące, ale z drugiej przecież wszyscy od zawsze marzymy, aby poznać jak najwięcej zachowanych outtake’ów naszych ukochanych zespołów. Dodatkowe dwie płyty audio to wybór na nowo zgranych i zremasterowanych nagrań zespołu Giles, Giles & Fripp z 1968 roku oraz CD z kapitalnymi rejestracjami dla Radia BBC (szkoda, że zachowało się ich tylko pięć). W pudełku znajdziemy jeszcze dwa DVD i cztery Blu-Raye – z masą nagrań zamieszczonych już na opisywanych kompaktach z tym, że podanych w innych formatach dźwiękowych (pliki stereo w wysokiej rozdzielczości, miksy przestrzenne w wielu wariantach, itp). Prawdziwą ucztą może okazać się nowy mix Stevena Wilsona wykonany w technologii Dolby Atmos (podobno solówki i mellotrony „krążą tam nad głową”, a instrumentalna sekcja w Moonchild, otrzymuje całkiem nową jakość). Posłuchamy – ocenimy. Całość zapakowano w pudło wielkości winylu, obok płyt zawierające oczywiście gruba 40-stronicowa książkę z wszelkimi informacjami i notkami o zamieszczonych w boxie nagraniach. Moją pierwszą reakcją na wieść o przygotowywanym zestawie była myśl: super, ale na pewno nie kupię, bo i tak nigdy nie będę słuchał. Ale że wydawnictwo dotyczy, kto wie czy nie najważniejszej płyty w historii rocka progresywnego powoli zaczynam się przełamywać. Paweł Nawara The complete audio history of one of the most important debut albums of all time is presented across 26 discs in this boxed set. Featuring a new Dolby Atmos mix by Steven Wilson, 6 CDs' worth of session material on CD & Blu-Ray for the first time (fully mixed by David Singleton), a further disc of newly compiled studio material, the box also includes the original studio album, every alternate take known to exist, every mix known to exist, all live recordings known to exist & a selection of pre/Crimson 1968 recordings. As with the previous seven boxed sets in the series, The Complete 1969 Recordings is housed in a vinyl sized box complete with a booklet featuring an introduction by Robert Fripp, notes about the source tapes from David Singleton, sleeve-notes by King Crimson biographer Sid Smith, previously unseen photos from the recordings sessions, additional memorabilia and a protective outer sleeve. Having done 5.1 Surround Sound mixes for both the 40th & 50th-anniversary editions of the album, Steven Wilson was able to take full advantage of the opportunities offered by Atmos mixing, allowing for far greater movement within the mix itself. As he put it: "I've definitely had a bit more fun with the Atmos mix, watch out for solos and mellotrons circling overhead!" While the improv section of 'Moonchild' is a particular beneficiary of this approach, the mix is very active, with plenty of ear-catching moments to offer to listeners. Likewise, significant work on the multi-track tapes was undertaken by David Singleton - who mixed all of the existing multi-track sessions recordings to stereo as well as running the single track CD length 'Let's Make a Hit Waxing' - from those same tapes. "Listening to the original recording sessions was astonishing. Time collapses and you are suddenly there in the studio with a young band, just starting out, as they experiment with recording their first album. It is not so much listening to a slick product, more witnessing a process. You are present at the birth.” ..::TRACK-LIST::.. CD 15 - Sessions 3 July 10, 1969 1. The Court Of The Crimson King (Take 6) 9:38 July 16, 1969 2. The Court Of The Crimson King (Take 1 And 2) 13:52 3. The Court Of The Crimson King (Takes 3 To 7) 31:10 4. The Court Of The Crimson King (Takes 8 To 10) 17:11 5. The Court Of The Crimson King (Trailer Take 1) 2:37 https://www.youtube.com/watch?v=0EslOt4njQc SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-12-25 11:31:56
Rozmiar: 434.25 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI..
..::OPIS::.. Jeśli ktoś wyczekiwał, że w 2020 roku na rynku reedycji pojawi się jakiś prawdziwy ‘killer’ to bez wątpienia wiadomość, która dotarła do nas już jakiś czas temu spełniła te oczekiwania w co najmniej 200 %. No ale nie może być inaczej, jeśli jedna z najwybitniejszych płyt w historii muzyki zostaje wydana w wersji 26 (!!!) dyskowej. Album In The Court Of The Crimson King o którym już pisałem na naszym blogu nie wymaga żadnej rekomendacji. Powiedziano o nim chyba wszystko i nie sądzę, aby ktokolwiek, kto zagląda na Rockową płytotekę mógł go nie znać na pamięć. Dlatego zamiast filozofować od razu skupimy się na zawartości najnowszego wydawnictwa legendarnych – King Crimson. Właściwie box nazywać się będzie The Complete 1969 Recordings, ale ponieważ w tym roku zespół nagrał tylko jeden (debiutancki) album i tak wszystko w tym pudełku kręcić się będzie wokół jego zawartości. Oczywiście opisanie i przeanalizowanie całej zawartości boxu wymagało by co najmniej habilitacji, dlatego zerkniemy na wszystko w nieco bardziej powierzchowny i przystępny sposób. Zaznaczmy jednak od razu, że w zestawie mają się znaleźć WSZYSTKIE nagrania sesyjne oraz mixy (o jakich wiadomo że istnieją), komplet zachowanych rejestracji koncertowych i radiowych z 1969 roku oraz wybór nagrań z okresu przed wydaniem legendarnego debiutu. Wydawnictwo rozpoczynają albumy live. Na siedmiu dyskach zamieszczono wydawane już wcześniej w różnych seriach i konfiguracjach legendarne występy zespołu m.in. w Hyde Parku czy Fillmore West i East. Ponoć specjalnie dla tej edycji wykonano nowe masteringi i zgranie materiałów z nośników źródłowych, co zauważalnie poprawiło ich jakość. Kolejne pięć kompaktów do wszelkie warianty zasadniczego albumu. A więc zremasterowana wersja z 1969 roku, remixy z lat 2009 i 2019 oraz masa dodatków, zawartych w poprzednich edycjach. Wreszcie to co chyba najciekawsze, czyli ostatnie 7 dysków. Zawierają one na nowo zmiksowane do stereo wszystkie istniejące zapisy z sesji nagraniowej. Z jednej strony słuchanie np. 11 podejść do i Epitaph może być nieco nużące, ale z drugiej przecież wszyscy od zawsze marzymy, aby poznać jak najwięcej zachowanych outtake’ów naszych ukochanych zespołów. Dodatkowe dwie płyty audio to wybór na nowo zgranych i zremasterowanych nagrań zespołu Giles, Giles & Fripp z 1968 roku oraz CD z kapitalnymi rejestracjami dla Radia BBC (szkoda, że zachowało się ich tylko pięć). W pudełku znajdziemy jeszcze dwa DVD i cztery Blu-Raye – z masą nagrań zamieszczonych już na opisywanych kompaktach z tym, że podanych w innych formatach dźwiękowych (pliki stereo w wysokiej rozdzielczości, miksy przestrzenne w wielu wariantach, itp). Prawdziwą ucztą może okazać się nowy mix Stevena Wilsona wykonany w technologii Dolby Atmos (podobno solówki i mellotrony „krążą tam nad głową”, a instrumentalna sekcja w Moonchild, otrzymuje całkiem nową jakość). Posłuchamy – ocenimy. Całość zapakowano w pudło wielkości winylu, obok płyt zawierające oczywiście gruba 40-stronicowa książkę z wszelkimi informacjami i notkami o zamieszczonych w boxie nagraniach. Moją pierwszą reakcją na wieść o przygotowywanym zestawie była myśl: super, ale na pewno nie kupię, bo i tak nigdy nie będę słuchał. Ale że wydawnictwo dotyczy, kto wie czy nie najważniejszej płyty w historii rocka progresywnego powoli zaczynam się przełamywać. Paweł Nawara The complete audio history of one of the most important debut albums of all time is presented across 26 discs in this boxed set. Featuring a new Dolby Atmos mix by Steven Wilson, 6 CDs' worth of session material on CD & Blu-Ray for the first time (fully mixed by David Singleton), a further disc of newly compiled studio material, the box also includes the original studio album, every alternate take known to exist, every mix known to exist, all live recordings known to exist & a selection of pre/Crimson 1968 recordings. As with the previous seven boxed sets in the series, The Complete 1969 Recordings is housed in a vinyl sized box complete with a booklet featuring an introduction by Robert Fripp, notes about the source tapes from David Singleton, sleeve-notes by King Crimson biographer Sid Smith, previously unseen photos from the recordings sessions, additional memorabilia and a protective outer sleeve. Having done 5.1 Surround Sound mixes for both the 40th & 50th-anniversary editions of the album, Steven Wilson was able to take full advantage of the opportunities offered by Atmos mixing, allowing for far greater movement within the mix itself. As he put it: "I've definitely had a bit more fun with the Atmos mix, watch out for solos and mellotrons circling overhead!" While the improv section of 'Moonchild' is a particular beneficiary of this approach, the mix is very active, with plenty of ear-catching moments to offer to listeners. Likewise, significant work on the multi-track tapes was undertaken by David Singleton - who mixed all of the existing multi-track sessions recordings to stereo as well as running the single track CD length 'Let's Make a Hit Waxing' - from those same tapes. "Listening to the original recording sessions was astonishing. Time collapses and you are suddenly there in the studio with a young band, just starting out, as they experiment with recording their first album. It is not so much listening to a slick product, more witnessing a process. You are present at the birth.” ..::TRACK-LIST::.. CD 14 - Sessions 2 July 9, 1969 1. I Talk To The Wind Takes 5 To 8 27:41 2. I Talk To The Wind Takes 9 To 12 25:37 July 10, 1969 3. The Court of the Crimson King Stereo Takes 25:43 https://www.youtube.com/watch?v=0EslOt4njQc SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-12-25 08:10:42
Rozmiar: 181.68 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI..
..::OPIS::.. Jeśli ktoś wyczekiwał, że w 2020 roku na rynku reedycji pojawi się jakiś prawdziwy ‘killer’ to bez wątpienia wiadomość, która dotarła do nas już jakiś czas temu spełniła te oczekiwania w co najmniej 200 %. No ale nie może być inaczej, jeśli jedna z najwybitniejszych płyt w historii muzyki zostaje wydana w wersji 26 (!!!) dyskowej. Album In The Court Of The Crimson King o którym już pisałem na naszym blogu nie wymaga żadnej rekomendacji. Powiedziano o nim chyba wszystko i nie sądzę, aby ktokolwiek, kto zagląda na Rockową płytotekę mógł go nie znać na pamięć. Dlatego zamiast filozofować od razu skupimy się na zawartości najnowszego wydawnictwa legendarnych – King Crimson. Właściwie box nazywać się będzie The Complete 1969 Recordings, ale ponieważ w tym roku zespół nagrał tylko jeden (debiutancki) album i tak wszystko w tym pudełku kręcić się będzie wokół jego zawartości. Oczywiście opisanie i przeanalizowanie całej zawartości boxu wymagało by co najmniej habilitacji, dlatego zerkniemy na wszystko w nieco bardziej powierzchowny i przystępny sposób. Zaznaczmy jednak od razu, że w zestawie mają się znaleźć WSZYSTKIE nagrania sesyjne oraz mixy (o jakich wiadomo że istnieją), komplet zachowanych rejestracji koncertowych i radiowych z 1969 roku oraz wybór nagrań z okresu przed wydaniem legendarnego debiutu. Wydawnictwo rozpoczynają albumy live. Na siedmiu dyskach zamieszczono wydawane już wcześniej w różnych seriach i konfiguracjach legendarne występy zespołu m.in. w Hyde Parku czy Fillmore West i East. Ponoć specjalnie dla tej edycji wykonano nowe masteringi i zgranie materiałów z nośników źródłowych, co zauważalnie poprawiło ich jakość. Kolejne pięć kompaktów do wszelkie warianty zasadniczego albumu. A więc zremasterowana wersja z 1969 roku, remixy z lat 2009 i 2019 oraz masa dodatków, zawartych w poprzednich edycjach. Wreszcie to co chyba najciekawsze, czyli ostatnie 7 dysków. Zawierają one na nowo zmiksowane do stereo wszystkie istniejące zapisy z sesji nagraniowej. Z jednej strony słuchanie np. 11 podejść do i Epitaph może być nieco nużące, ale z drugiej przecież wszyscy od zawsze marzymy, aby poznać jak najwięcej zachowanych outtake’ów naszych ukochanych zespołów. Dodatkowe dwie płyty audio to wybór na nowo zgranych i zremasterowanych nagrań zespołu Giles, Giles & Fripp z 1968 roku oraz CD z kapitalnymi rejestracjami dla Radia BBC (szkoda, że zachowało się ich tylko pięć). W pudełku znajdziemy jeszcze dwa DVD i cztery Blu-Raye – z masą nagrań zamieszczonych już na opisywanych kompaktach z tym, że podanych w innych formatach dźwiękowych (pliki stereo w wysokiej rozdzielczości, miksy przestrzenne w wielu wariantach, itp). Prawdziwą ucztą może okazać się nowy mix Stevena Wilsona wykonany w technologii Dolby Atmos (podobno solówki i mellotrony „krążą tam nad głową”, a instrumentalna sekcja w Moonchild, otrzymuje całkiem nową jakość). Posłuchamy – ocenimy. Całość zapakowano w pudło wielkości winylu, obok płyt zawierające oczywiście gruba 40-stronicowa książkę z wszelkimi informacjami i notkami o zamieszczonych w boxie nagraniach. Moją pierwszą reakcją na wieść o przygotowywanym zestawie była myśl: super, ale na pewno nie kupię, bo i tak nigdy nie będę słuchał. Ale że wydawnictwo dotyczy, kto wie czy nie najważniejszej płyty w historii rocka progresywnego powoli zaczynam się przełamywać. Paweł Nawara The complete audio history of one of the most important debut albums of all time is presented across 26 discs in this boxed set. Featuring a new Dolby Atmos mix by Steven Wilson, 6 CDs' worth of session material on CD & Blu-Ray for the first time (fully mixed by David Singleton), a further disc of newly compiled studio material, the box also includes the original studio album, every alternate take known to exist, every mix known to exist, all live recordings known to exist & a selection of pre/Crimson 1968 recordings. As with the previous seven boxed sets in the series, The Complete 1969 Recordings is housed in a vinyl sized box complete with a booklet featuring an introduction by Robert Fripp, notes about the source tapes from David Singleton, sleeve-notes by King Crimson biographer Sid Smith, previously unseen photos from the recordings sessions, additional memorabilia and a protective outer sleeve. Having done 5.1 Surround Sound mixes for both the 40th & 50th-anniversary editions of the album, Steven Wilson was able to take full advantage of the opportunities offered by Atmos mixing, allowing for far greater movement within the mix itself. As he put it: "I've definitely had a bit more fun with the Atmos mix, watch out for solos and mellotrons circling overhead!" While the improv section of 'Moonchild' is a particular beneficiary of this approach, the mix is very active, with plenty of ear-catching moments to offer to listeners. Likewise, significant work on the multi-track tapes was undertaken by David Singleton - who mixed all of the existing multi-track sessions recordings to stereo as well as running the single track CD length 'Let's Make a Hit Waxing' - from those same tapes. "Listening to the original recording sessions was astonishing. Time collapses and you are suddenly there in the studio with a young band, just starting out, as they experiment with recording their first album. It is not so much listening to a slick product, more witnessing a process. You are present at the birth.” ..::TRACK-LIST::.. CD 14 - Sessions 2 July 9, 1969 1. I Talk To The Wind Takes 5 To 8 27:41 2. I Talk To The Wind Takes 9 To 12 25:37 July 10, 1969 3. The Court of the Crimson King Stereo Takes 25:43 https://www.youtube.com/watch?v=0EslOt4njQc SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-12-25 08:07:02
Rozmiar: 384.20 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI..
..::OPIS::.. Jeśli ktoś wyczekiwał, że w 2020 roku na rynku reedycji pojawi się jakiś prawdziwy ‘killer’ to bez wątpienia wiadomość, która dotarła do nas już jakiś czas temu spełniła te oczekiwania w co najmniej 200 %. No ale nie może być inaczej, jeśli jedna z najwybitniejszych płyt w historii muzyki zostaje wydana w wersji 26 (!!!) dyskowej. Album In The Court Of The Crimson King o którym już pisałem na naszym blogu nie wymaga żadnej rekomendacji. Powiedziano o nim chyba wszystko i nie sądzę, aby ktokolwiek, kto zagląda na Rockową płytotekę mógł go nie znać na pamięć. Dlatego zamiast filozofować od razu skupimy się na zawartości najnowszego wydawnictwa legendarnych – King Crimson. Właściwie box nazywać się będzie The Complete 1969 Recordings, ale ponieważ w tym roku zespół nagrał tylko jeden (debiutancki) album i tak wszystko w tym pudełku kręcić się będzie wokół jego zawartości. Oczywiście opisanie i przeanalizowanie całej zawartości boxu wymagało by co najmniej habilitacji, dlatego zerkniemy na wszystko w nieco bardziej powierzchowny i przystępny sposób. Zaznaczmy jednak od razu, że w zestawie mają się znaleźć WSZYSTKIE nagrania sesyjne oraz mixy (o jakich wiadomo że istnieją), komplet zachowanych rejestracji koncertowych i radiowych z 1969 roku oraz wybór nagrań z okresu przed wydaniem legendarnego debiutu. Wydawnictwo rozpoczynają albumy live. Na siedmiu dyskach zamieszczono wydawane już wcześniej w różnych seriach i konfiguracjach legendarne występy zespołu m.in. w Hyde Parku czy Fillmore West i East. Ponoć specjalnie dla tej edycji wykonano nowe masteringi i zgranie materiałów z nośników źródłowych, co zauważalnie poprawiło ich jakość. Kolejne pięć kompaktów do wszelkie warianty zasadniczego albumu. A więc zremasterowana wersja z 1969 roku, remixy z lat 2009 i 2019 oraz masa dodatków, zawartych w poprzednich edycjach. Wreszcie to co chyba najciekawsze, czyli ostatnie 7 dysków. Zawierają one na nowo zmiksowane do stereo wszystkie istniejące zapisy z sesji nagraniowej. Z jednej strony słuchanie np. 11 podejść do i Epitaph może być nieco nużące, ale z drugiej przecież wszyscy od zawsze marzymy, aby poznać jak najwięcej zachowanych outtake’ów naszych ukochanych zespołów. Dodatkowe dwie płyty audio to wybór na nowo zgranych i zremasterowanych nagrań zespołu Giles, Giles & Fripp z 1968 roku oraz CD z kapitalnymi rejestracjami dla Radia BBC (szkoda, że zachowało się ich tylko pięć). W pudełku znajdziemy jeszcze dwa DVD i cztery Blu-Raye – z masą nagrań zamieszczonych już na opisywanych kompaktach z tym, że podanych w innych formatach dźwiękowych (pliki stereo w wysokiej rozdzielczości, miksy przestrzenne w wielu wariantach, itp). Prawdziwą ucztą może okazać się nowy mix Stevena Wilsona wykonany w technologii Dolby Atmos (podobno solówki i mellotrony „krążą tam nad głową”, a instrumentalna sekcja w Moonchild, otrzymuje całkiem nową jakość). Posłuchamy – ocenimy. Całość zapakowano w pudło wielkości winylu, obok płyt zawierające oczywiście gruba 40-stronicowa książkę z wszelkimi informacjami i notkami o zamieszczonych w boxie nagraniach. Moją pierwszą reakcją na wieść o przygotowywanym zestawie była myśl: super, ale na pewno nie kupię, bo i tak nigdy nie będę słuchał. Ale że wydawnictwo dotyczy, kto wie czy nie najważniejszej płyty w historii rocka progresywnego powoli zaczynam się przełamywać. Paweł Nawara The complete audio history of one of the most important debut albums of all time is presented across 26 discs in this boxed set. Featuring a new Dolby Atmos mix by Steven Wilson, 6 CDs' worth of session material on CD & Blu-Ray for the first time (fully mixed by David Singleton), a further disc of newly compiled studio material, the box also includes the original studio album, every alternate take known to exist, every mix known to exist, all live recordings known to exist & a selection of pre/Crimson 1968 recordings. As with the previous seven boxed sets in the series, The Complete 1969 Recordings is housed in a vinyl sized box complete with a booklet featuring an introduction by Robert Fripp, notes about the source tapes from David Singleton, sleeve-notes by King Crimson biographer Sid Smith, previously unseen photos from the recordings sessions, additional memorabilia and a protective outer sleeve. Having done 5.1 Surround Sound mixes for both the 40th & 50th-anniversary editions of the album, Steven Wilson was able to take full advantage of the opportunities offered by Atmos mixing, allowing for far greater movement within the mix itself. As he put it: "I've definitely had a bit more fun with the Atmos mix, watch out for solos and mellotrons circling overhead!" While the improv section of 'Moonchild' is a particular beneficiary of this approach, the mix is very active, with plenty of ear-catching moments to offer to listeners. Likewise, significant work on the multi-track tapes was undertaken by David Singleton - who mixed all of the existing multi-track sessions recordings to stereo as well as running the single track CD length 'Let's Make a Hit Waxing' - from those same tapes. "Listening to the original recording sessions was astonishing. Time collapses and you are suddenly there in the studio with a young band, just starting out, as they experiment with recording their first album. It is not so much listening to a slick product, more witnessing a process. You are present at the birth.” ..::TRACK-LIST::.. CD 13 - Sessions 1 June 12, 1969 1. 21st Century Schizoid Man (Morgan Studio Instrumental) 6:46 July 7, 1969 2. Epitaph Takes 1 To 3 24:31 3. Epitaph Takes 4 To 8 12:04 July 9, 1969 4. I Talk To The Wind Takes 1 To 4 14:14 https://www.youtube.com/watch?v=0EslOt4njQc SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-12-25 07:46:35
Rozmiar: 132.74 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI..
..::OPIS::.. Jeśli ktoś wyczekiwał, że w 2020 roku na rynku reedycji pojawi się jakiś prawdziwy ‘killer’ to bez wątpienia wiadomość, która dotarła do nas już jakiś czas temu spełniła te oczekiwania w co najmniej 200 %. No ale nie może być inaczej, jeśli jedna z najwybitniejszych płyt w historii muzyki zostaje wydana w wersji 26 (!!!) dyskowej. Album In The Court Of The Crimson King o którym już pisałem na naszym blogu nie wymaga żadnej rekomendacji. Powiedziano o nim chyba wszystko i nie sądzę, aby ktokolwiek, kto zagląda na Rockową płytotekę mógł go nie znać na pamięć. Dlatego zamiast filozofować od razu skupimy się na zawartości najnowszego wydawnictwa legendarnych – King Crimson. Właściwie box nazywać się będzie The Complete 1969 Recordings, ale ponieważ w tym roku zespół nagrał tylko jeden (debiutancki) album i tak wszystko w tym pudełku kręcić się będzie wokół jego zawartości. Oczywiście opisanie i przeanalizowanie całej zawartości boxu wymagało by co najmniej habilitacji, dlatego zerkniemy na wszystko w nieco bardziej powierzchowny i przystępny sposób. Zaznaczmy jednak od razu, że w zestawie mają się znaleźć WSZYSTKIE nagrania sesyjne oraz mixy (o jakich wiadomo że istnieją), komplet zachowanych rejestracji koncertowych i radiowych z 1969 roku oraz wybór nagrań z okresu przed wydaniem legendarnego debiutu. Wydawnictwo rozpoczynają albumy live. Na siedmiu dyskach zamieszczono wydawane już wcześniej w różnych seriach i konfiguracjach legendarne występy zespołu m.in. w Hyde Parku czy Fillmore West i East. Ponoć specjalnie dla tej edycji wykonano nowe masteringi i zgranie materiałów z nośników źródłowych, co zauważalnie poprawiło ich jakość. Kolejne pięć kompaktów do wszelkie warianty zasadniczego albumu. A więc zremasterowana wersja z 1969 roku, remixy z lat 2009 i 2019 oraz masa dodatków, zawartych w poprzednich edycjach. Wreszcie to co chyba najciekawsze, czyli ostatnie 7 dysków. Zawierają one na nowo zmiksowane do stereo wszystkie istniejące zapisy z sesji nagraniowej. Z jednej strony słuchanie np. 11 podejść do i Epitaph może być nieco nużące, ale z drugiej przecież wszyscy od zawsze marzymy, aby poznać jak najwięcej zachowanych outtake’ów naszych ukochanych zespołów. Dodatkowe dwie płyty audio to wybór na nowo zgranych i zremasterowanych nagrań zespołu Giles, Giles & Fripp z 1968 roku oraz CD z kapitalnymi rejestracjami dla Radia BBC (szkoda, że zachowało się ich tylko pięć). W pudełku znajdziemy jeszcze dwa DVD i cztery Blu-Raye – z masą nagrań zamieszczonych już na opisywanych kompaktach z tym, że podanych w innych formatach dźwiękowych (pliki stereo w wysokiej rozdzielczości, miksy przestrzenne w wielu wariantach, itp). Prawdziwą ucztą może okazać się nowy mix Stevena Wilsona wykonany w technologii Dolby Atmos (podobno solówki i mellotrony „krążą tam nad głową”, a instrumentalna sekcja w Moonchild, otrzymuje całkiem nową jakość). Posłuchamy – ocenimy. Całość zapakowano w pudło wielkości winylu, obok płyt zawierające oczywiście gruba 40-stronicowa książkę z wszelkimi informacjami i notkami o zamieszczonych w boxie nagraniach. Moją pierwszą reakcją na wieść o przygotowywanym zestawie była myśl: super, ale na pewno nie kupię, bo i tak nigdy nie będę słuchał. Ale że wydawnictwo dotyczy, kto wie czy nie najważniejszej płyty w historii rocka progresywnego powoli zaczynam się przełamywać. Paweł Nawara The complete audio history of one of the most important debut albums of all time is presented across 26 discs in this boxed set. Featuring a new Dolby Atmos mix by Steven Wilson, 6 CDs' worth of session material on CD & Blu-Ray for the first time (fully mixed by David Singleton), a further disc of newly compiled studio material, the box also includes the original studio album, every alternate take known to exist, every mix known to exist, all live recordings known to exist & a selection of pre/Crimson 1968 recordings. As with the previous seven boxed sets in the series, The Complete 1969 Recordings is housed in a vinyl sized box complete with a booklet featuring an introduction by Robert Fripp, notes about the source tapes from David Singleton, sleeve-notes by King Crimson biographer Sid Smith, previously unseen photos from the recordings sessions, additional memorabilia and a protective outer sleeve. Having done 5.1 Surround Sound mixes for both the 40th & 50th-anniversary editions of the album, Steven Wilson was able to take full advantage of the opportunities offered by Atmos mixing, allowing for far greater movement within the mix itself. As he put it: "I've definitely had a bit more fun with the Atmos mix, watch out for solos and mellotrons circling overhead!" While the improv section of 'Moonchild' is a particular beneficiary of this approach, the mix is very active, with plenty of ear-catching moments to offer to listeners. Likewise, significant work on the multi-track tapes was undertaken by David Singleton - who mixed all of the existing multi-track sessions recordings to stereo as well as running the single track CD length 'Let's Make a Hit Waxing' - from those same tapes. "Listening to the original recording sessions was astonishing. Time collapses and you are suddenly there in the studio with a young band, just starting out, as they experiment with recording their first album. It is not so much listening to a slick product, more witnessing a process. You are present at the birth.” ..::TRACK-LIST::.. CD 13 - Sessions 1 June 12, 1969 1. 21st Century Schizoid Man (Morgan Studio Instrumental) 6:46 July 7, 1969 2. Epitaph Takes 1 To 3 24:31 3. Epitaph Takes 4 To 8 12:04 July 9, 1969 4. I Talk To The Wind Takes 1 To 4 14:14 https://www.youtube.com/watch?v=0EslOt4njQc SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-12-25 07:42:21
Rozmiar: 324.19 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI..
..::OPIS::.. Jeśli ktoś wyczekiwał, że w 2020 roku na rynku reedycji pojawi się jakiś prawdziwy ‘killer’ to bez wątpienia wiadomość, która dotarła do nas już jakiś czas temu spełniła te oczekiwania w co najmniej 200 %. No ale nie może być inaczej, jeśli jedna z najwybitniejszych płyt w historii muzyki zostaje wydana w wersji 26 (!!!) dyskowej. Album In The Court Of The Crimson King o którym już pisałem na naszym blogu nie wymaga żadnej rekomendacji. Powiedziano o nim chyba wszystko i nie sądzę, aby ktokolwiek, kto zagląda na Rockową płytotekę mógł go nie znać na pamięć. Dlatego zamiast filozofować od razu skupimy się na zawartości najnowszego wydawnictwa legendarnych – King Crimson. Właściwie box nazywać się będzie The Complete 1969 Recordings, ale ponieważ w tym roku zespół nagrał tylko jeden (debiutancki) album i tak wszystko w tym pudełku kręcić się będzie wokół jego zawartości. Oczywiście opisanie i przeanalizowanie całej zawartości boxu wymagało by co najmniej habilitacji, dlatego zerkniemy na wszystko w nieco bardziej powierzchowny i przystępny sposób. Zaznaczmy jednak od razu, że w zestawie mają się znaleźć WSZYSTKIE nagrania sesyjne oraz mixy (o jakich wiadomo że istnieją), komplet zachowanych rejestracji koncertowych i radiowych z 1969 roku oraz wybór nagrań z okresu przed wydaniem legendarnego debiutu. Wydawnictwo rozpoczynają albumy live. Na siedmiu dyskach zamieszczono wydawane już wcześniej w różnych seriach i konfiguracjach legendarne występy zespołu m.in. w Hyde Parku czy Fillmore West i East. Ponoć specjalnie dla tej edycji wykonano nowe masteringi i zgranie materiałów z nośników źródłowych, co zauważalnie poprawiło ich jakość. Kolejne pięć kompaktów do wszelkie warianty zasadniczego albumu. A więc zremasterowana wersja z 1969 roku, remixy z lat 2009 i 2019 oraz masa dodatków, zawartych w poprzednich edycjach. Wreszcie to co chyba najciekawsze, czyli ostatnie 7 dysków. Zawierają one na nowo zmiksowane do stereo wszystkie istniejące zapisy z sesji nagraniowej. Z jednej strony słuchanie np. 11 podejść do i Epitaph może być nieco nużące, ale z drugiej przecież wszyscy od zawsze marzymy, aby poznać jak najwięcej zachowanych outtake’ów naszych ukochanych zespołów. Dodatkowe dwie płyty audio to wybór na nowo zgranych i zremasterowanych nagrań zespołu Giles, Giles & Fripp z 1968 roku oraz CD z kapitalnymi rejestracjami dla Radia BBC (szkoda, że zachowało się ich tylko pięć). W pudełku znajdziemy jeszcze dwa DVD i cztery Blu-Raye – z masą nagrań zamieszczonych już na opisywanych kompaktach z tym, że podanych w innych formatach dźwiękowych (pliki stereo w wysokiej rozdzielczości, miksy przestrzenne w wielu wariantach, itp). Prawdziwą ucztą może okazać się nowy mix Stevena Wilsona wykonany w technologii Dolby Atmos (podobno solówki i mellotrony „krążą tam nad głową”, a instrumentalna sekcja w Moonchild, otrzymuje całkiem nową jakość). Posłuchamy – ocenimy. Całość zapakowano w pudło wielkości winylu, obok płyt zawierające oczywiście gruba 40-stronicowa książkę z wszelkimi informacjami i notkami o zamieszczonych w boxie nagraniach. Moją pierwszą reakcją na wieść o przygotowywanym zestawie była myśl: super, ale na pewno nie kupię, bo i tak nigdy nie będę słuchał. Ale że wydawnictwo dotyczy, kto wie czy nie najważniejszej płyty w historii rocka progresywnego powoli zaczynam się przełamywać. Paweł Nawara The complete audio history of one of the most important debut albums of all time is presented across 26 discs in this boxed set. Featuring a new Dolby Atmos mix by Steven Wilson, 6 CDs' worth of session material on CD & Blu-Ray for the first time (fully mixed by David Singleton), a further disc of newly compiled studio material, the box also includes the original studio album, every alternate take known to exist, every mix known to exist, all live recordings known to exist & a selection of pre/Crimson 1968 recordings. As with the previous seven boxed sets in the series, The Complete 1969 Recordings is housed in a vinyl sized box complete with a booklet featuring an introduction by Robert Fripp, notes about the source tapes from David Singleton, sleeve-notes by King Crimson biographer Sid Smith, previously unseen photos from the recordings sessions, additional memorabilia and a protective outer sleeve. Having done 5.1 Surround Sound mixes for both the 40th & 50th-anniversary editions of the album, Steven Wilson was able to take full advantage of the opportunities offered by Atmos mixing, allowing for far greater movement within the mix itself. As he put it: "I've definitely had a bit more fun with the Atmos mix, watch out for solos and mellotrons circling overhead!" While the improv section of 'Moonchild' is a particular beneficiary of this approach, the mix is very active, with plenty of ear-catching moments to offer to listeners. Likewise, significant work on the multi-track tapes was undertaken by David Singleton - who mixed all of the existing multi-track sessions recordings to stereo as well as running the single track CD length 'Let's Make a Hit Waxing' - from those same tapes. "Listening to the original recording sessions was astonishing. Time collapses and you are suddenly there in the studio with a young band, just starting out, as they experiment with recording their first album. It is not so much listening to a slick product, more witnessing a process. You are present at the birth.” ..::TRACK-LIST::.. CD 12 - Let's Make A Hit Waxing 1. Let's Make A Hit Waxing 1:08:10 https://www.youtube.com/watch?v=0EslOt4njQc SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-12-24 13:00:08
Rozmiar: 156.63 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI..
..::OPIS::.. Jeśli ktoś wyczekiwał, że w 2020 roku na rynku reedycji pojawi się jakiś prawdziwy ‘killer’ to bez wątpienia wiadomość, która dotarła do nas już jakiś czas temu spełniła te oczekiwania w co najmniej 200 %. No ale nie może być inaczej, jeśli jedna z najwybitniejszych płyt w historii muzyki zostaje wydana w wersji 26 (!!!) dyskowej. Album In The Court Of The Crimson King o którym już pisałem na naszym blogu nie wymaga żadnej rekomendacji. Powiedziano o nim chyba wszystko i nie sądzę, aby ktokolwiek, kto zagląda na Rockową płytotekę mógł go nie znać na pamięć. Dlatego zamiast filozofować od razu skupimy się na zawartości najnowszego wydawnictwa legendarnych – King Crimson. Właściwie box nazywać się będzie The Complete 1969 Recordings, ale ponieważ w tym roku zespół nagrał tylko jeden (debiutancki) album i tak wszystko w tym pudełku kręcić się będzie wokół jego zawartości. Oczywiście opisanie i przeanalizowanie całej zawartości boxu wymagało by co najmniej habilitacji, dlatego zerkniemy na wszystko w nieco bardziej powierzchowny i przystępny sposób. Zaznaczmy jednak od razu, że w zestawie mają się znaleźć WSZYSTKIE nagrania sesyjne oraz mixy (o jakich wiadomo że istnieją), komplet zachowanych rejestracji koncertowych i radiowych z 1969 roku oraz wybór nagrań z okresu przed wydaniem legendarnego debiutu. Wydawnictwo rozpoczynają albumy live. Na siedmiu dyskach zamieszczono wydawane już wcześniej w różnych seriach i konfiguracjach legendarne występy zespołu m.in. w Hyde Parku czy Fillmore West i East. Ponoć specjalnie dla tej edycji wykonano nowe masteringi i zgranie materiałów z nośników źródłowych, co zauważalnie poprawiło ich jakość. Kolejne pięć kompaktów do wszelkie warianty zasadniczego albumu. A więc zremasterowana wersja z 1969 roku, remixy z lat 2009 i 2019 oraz masa dodatków, zawartych w poprzednich edycjach. Wreszcie to co chyba najciekawsze, czyli ostatnie 7 dysków. Zawierają one na nowo zmiksowane do stereo wszystkie istniejące zapisy z sesji nagraniowej. Z jednej strony słuchanie np. 11 podejść do i Epitaph może być nieco nużące, ale z drugiej przecież wszyscy od zawsze marzymy, aby poznać jak najwięcej zachowanych outtake’ów naszych ukochanych zespołów. Dodatkowe dwie płyty audio to wybór na nowo zgranych i zremasterowanych nagrań zespołu Giles, Giles & Fripp z 1968 roku oraz CD z kapitalnymi rejestracjami dla Radia BBC (szkoda, że zachowało się ich tylko pięć). W pudełku znajdziemy jeszcze dwa DVD i cztery Blu-Raye – z masą nagrań zamieszczonych już na opisywanych kompaktach z tym, że podanych w innych formatach dźwiękowych (pliki stereo w wysokiej rozdzielczości, miksy przestrzenne w wielu wariantach, itp). Prawdziwą ucztą może okazać się nowy mix Stevena Wilsona wykonany w technologii Dolby Atmos (podobno solówki i mellotrony „krążą tam nad głową”, a instrumentalna sekcja w Moonchild, otrzymuje całkiem nową jakość). Posłuchamy – ocenimy. Całość zapakowano w pudło wielkości winylu, obok płyt zawierające oczywiście gruba 40-stronicowa książkę z wszelkimi informacjami i notkami o zamieszczonych w boxie nagraniach. Moją pierwszą reakcją na wieść o przygotowywanym zestawie była myśl: super, ale na pewno nie kupię, bo i tak nigdy nie będę słuchał. Ale że wydawnictwo dotyczy, kto wie czy nie najważniejszej płyty w historii rocka progresywnego powoli zaczynam się przełamywać. Paweł Nawara The complete audio history of one of the most important debut albums of all time is presented across 26 discs in this boxed set. Featuring a new Dolby Atmos mix by Steven Wilson, 6 CDs' worth of session material on CD & Blu-Ray for the first time (fully mixed by David Singleton), a further disc of newly compiled studio material, the box also includes the original studio album, every alternate take known to exist, every mix known to exist, all live recordings known to exist & a selection of pre/Crimson 1968 recordings. As with the previous seven boxed sets in the series, The Complete 1969 Recordings is housed in a vinyl sized box complete with a booklet featuring an introduction by Robert Fripp, notes about the source tapes from David Singleton, sleeve-notes by King Crimson biographer Sid Smith, previously unseen photos from the recordings sessions, additional memorabilia and a protective outer sleeve. Having done 5.1 Surround Sound mixes for both the 40th & 50th-anniversary editions of the album, Steven Wilson was able to take full advantage of the opportunities offered by Atmos mixing, allowing for far greater movement within the mix itself. As he put it: "I've definitely had a bit more fun with the Atmos mix, watch out for solos and mellotrons circling overhead!" While the improv section of 'Moonchild' is a particular beneficiary of this approach, the mix is very active, with plenty of ear-catching moments to offer to listeners. Likewise, significant work on the multi-track tapes was undertaken by David Singleton - who mixed all of the existing multi-track sessions recordings to stereo as well as running the single track CD length 'Let's Make a Hit Waxing' - from those same tapes. "Listening to the original recording sessions was astonishing. Time collapses and you are suddenly there in the studio with a young band, just starting out, as they experiment with recording their first album. It is not so much listening to a slick product, more witnessing a process. You are present at the birth.” ..::TRACK-LIST::.. CD 12 - Let's Make A Hit Waxing 1. Let's Make A Hit Waxing 1:08:10 https://www.youtube.com/watch?v=0EslOt4njQc SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-12-24 12:53:40
Rozmiar: 384.81 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI..
..::OPIS::.. Jeśli ktoś wyczekiwał, że w 2020 roku na rynku reedycji pojawi się jakiś prawdziwy ‘killer’ to bez wątpienia wiadomość, która dotarła do nas już jakiś czas temu spełniła te oczekiwania w co najmniej 200 %. No ale nie może być inaczej, jeśli jedna z najwybitniejszych płyt w historii muzyki zostaje wydana w wersji 26 (!!!) dyskowej. Album In The Court Of The Crimson King o którym już pisałem na naszym blogu nie wymaga żadnej rekomendacji. Powiedziano o nim chyba wszystko i nie sądzę, aby ktokolwiek, kto zagląda na Rockową płytotekę mógł go nie znać na pamięć. Dlatego zamiast filozofować od razu skupimy się na zawartości najnowszego wydawnictwa legendarnych – King Crimson. Właściwie box nazywać się będzie The Complete 1969 Recordings, ale ponieważ w tym roku zespół nagrał tylko jeden (debiutancki) album i tak wszystko w tym pudełku kręcić się będzie wokół jego zawartości. Oczywiście opisanie i przeanalizowanie całej zawartości boxu wymagało by co najmniej habilitacji, dlatego zerkniemy na wszystko w nieco bardziej powierzchowny i przystępny sposób. Zaznaczmy jednak od razu, że w zestawie mają się znaleźć WSZYSTKIE nagrania sesyjne oraz mixy (o jakich wiadomo że istnieją), komplet zachowanych rejestracji koncertowych i radiowych z 1969 roku oraz wybór nagrań z okresu przed wydaniem legendarnego debiutu. Wydawnictwo rozpoczynają albumy live. Na siedmiu dyskach zamieszczono wydawane już wcześniej w różnych seriach i konfiguracjach legendarne występy zespołu m.in. w Hyde Parku czy Fillmore West i East. Ponoć specjalnie dla tej edycji wykonano nowe masteringi i zgranie materiałów z nośników źródłowych, co zauważalnie poprawiło ich jakość. Kolejne pięć kompaktów do wszelkie warianty zasadniczego albumu. A więc zremasterowana wersja z 1969 roku, remixy z lat 2009 i 2019 oraz masa dodatków, zawartych w poprzednich edycjach. Wreszcie to co chyba najciekawsze, czyli ostatnie 7 dysków. Zawierają one na nowo zmiksowane do stereo wszystkie istniejące zapisy z sesji nagraniowej. Z jednej strony słuchanie np. 11 podejść do i Epitaph może być nieco nużące, ale z drugiej przecież wszyscy od zawsze marzymy, aby poznać jak najwięcej zachowanych outtake’ów naszych ukochanych zespołów. Dodatkowe dwie płyty audio to wybór na nowo zgranych i zremasterowanych nagrań zespołu Giles, Giles & Fripp z 1968 roku oraz CD z kapitalnymi rejestracjami dla Radia BBC (szkoda, że zachowało się ich tylko pięć). W pudełku znajdziemy jeszcze dwa DVD i cztery Blu-Raye – z masą nagrań zamieszczonych już na opisywanych kompaktach z tym, że podanych w innych formatach dźwiękowych (pliki stereo w wysokiej rozdzielczości, miksy przestrzenne w wielu wariantach, itp). Prawdziwą ucztą może okazać się nowy mix Stevena Wilsona wykonany w technologii Dolby Atmos (podobno solówki i mellotrony „krążą tam nad głową”, a instrumentalna sekcja w Moonchild, otrzymuje całkiem nową jakość). Posłuchamy – ocenimy. Całość zapakowano w pudło wielkości winylu, obok płyt zawierające oczywiście gruba 40-stronicowa książkę z wszelkimi informacjami i notkami o zamieszczonych w boxie nagraniach. Moją pierwszą reakcją na wieść o przygotowywanym zestawie była myśl: super, ale na pewno nie kupię, bo i tak nigdy nie będę słuchał. Ale że wydawnictwo dotyczy, kto wie czy nie najważniejszej płyty w historii rocka progresywnego powoli zaczynam się przełamywać. Paweł Nawara The complete audio history of one of the most important debut albums of all time is presented across 26 discs in this boxed set. Featuring a new Dolby Atmos mix by Steven Wilson, 6 CDs' worth of session material on CD & Blu-Ray for the first time (fully mixed by David Singleton), a further disc of newly compiled studio material, the box also includes the original studio album, every alternate take known to exist, every mix known to exist, all live recordings known to exist & a selection of pre/Crimson 1968 recordings. As with the previous seven boxed sets in the series, The Complete 1969 Recordings is housed in a vinyl sized box complete with a booklet featuring an introduction by Robert Fripp, notes about the source tapes from David Singleton, sleeve-notes by King Crimson biographer Sid Smith, previously unseen photos from the recordings sessions, additional memorabilia and a protective outer sleeve. Having done 5.1 Surround Sound mixes for both the 40th & 50th-anniversary editions of the album, Steven Wilson was able to take full advantage of the opportunities offered by Atmos mixing, allowing for far greater movement within the mix itself. As he put it: "I've definitely had a bit more fun with the Atmos mix, watch out for solos and mellotrons circling overhead!" While the improv section of 'Moonchild' is a particular beneficiary of this approach, the mix is very active, with plenty of ear-catching moments to offer to listeners. Likewise, significant work on the multi-track tapes was undertaken by David Singleton - who mixed all of the existing multi-track sessions recordings to stereo as well as running the single track CD length 'Let's Make a Hit Waxing' - from those same tapes. "Listening to the original recording sessions was astonishing. Time collapses and you are suddenly there in the studio with a young band, just starting out, as they experiment with recording their first album. It is not so much listening to a slick product, more witnessing a process. You are present at the birth.” ..::TRACK-LIST::.. CD 11 - In The Court Of The Crimson King, 2019 Stereo Mix 1. 21st Century Schizoid Man 7:22 2. I Talk To The Wind 6:04 3. Epitaph 8:47 4. Moonchild 12:12 5. The Court Of The Crimson King 9:24 Instrumental Mixes 6. 21st Century Schizoid Man 7:24 7. I Talk To The Wind 6:08 8. Epitaph 8:56 9. Moonchild (Edit) 2:28 10. The Court Of The Crimson King 9:21 https://www.youtube.com/watch?v=0EslOt4njQc SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-12-24 12:20:57
Rozmiar: 180.33 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI..
..::OPIS::.. Jeśli ktoś wyczekiwał, że w 2020 roku na rynku reedycji pojawi się jakiś prawdziwy ‘killer’ to bez wątpienia wiadomość, która dotarła do nas już jakiś czas temu spełniła te oczekiwania w co najmniej 200 %. No ale nie może być inaczej, jeśli jedna z najwybitniejszych płyt w historii muzyki zostaje wydana w wersji 26 (!!!) dyskowej. Album In The Court Of The Crimson King o którym już pisałem na naszym blogu nie wymaga żadnej rekomendacji. Powiedziano o nim chyba wszystko i nie sądzę, aby ktokolwiek, kto zagląda na Rockową płytotekę mógł go nie znać na pamięć. Dlatego zamiast filozofować od razu skupimy się na zawartości najnowszego wydawnictwa legendarnych – King Crimson. Właściwie box nazywać się będzie The Complete 1969 Recordings, ale ponieważ w tym roku zespół nagrał tylko jeden (debiutancki) album i tak wszystko w tym pudełku kręcić się będzie wokół jego zawartości. Oczywiście opisanie i przeanalizowanie całej zawartości boxu wymagało by co najmniej habilitacji, dlatego zerkniemy na wszystko w nieco bardziej powierzchowny i przystępny sposób. Zaznaczmy jednak od razu, że w zestawie mają się znaleźć WSZYSTKIE nagrania sesyjne oraz mixy (o jakich wiadomo że istnieją), komplet zachowanych rejestracji koncertowych i radiowych z 1969 roku oraz wybór nagrań z okresu przed wydaniem legendarnego debiutu. Wydawnictwo rozpoczynają albumy live. Na siedmiu dyskach zamieszczono wydawane już wcześniej w różnych seriach i konfiguracjach legendarne występy zespołu m.in. w Hyde Parku czy Fillmore West i East. Ponoć specjalnie dla tej edycji wykonano nowe masteringi i zgranie materiałów z nośników źródłowych, co zauważalnie poprawiło ich jakość. Kolejne pięć kompaktów do wszelkie warianty zasadniczego albumu. A więc zremasterowana wersja z 1969 roku, remixy z lat 2009 i 2019 oraz masa dodatków, zawartych w poprzednich edycjach. Wreszcie to co chyba najciekawsze, czyli ostatnie 7 dysków. Zawierają one na nowo zmiksowane do stereo wszystkie istniejące zapisy z sesji nagraniowej. Z jednej strony słuchanie np. 11 podejść do i Epitaph może być nieco nużące, ale z drugiej przecież wszyscy od zawsze marzymy, aby poznać jak najwięcej zachowanych outtake’ów naszych ukochanych zespołów. Dodatkowe dwie płyty audio to wybór na nowo zgranych i zremasterowanych nagrań zespołu Giles, Giles & Fripp z 1968 roku oraz CD z kapitalnymi rejestracjami dla Radia BBC (szkoda, że zachowało się ich tylko pięć). W pudełku znajdziemy jeszcze dwa DVD i cztery Blu-Raye – z masą nagrań zamieszczonych już na opisywanych kompaktach z tym, że podanych w innych formatach dźwiękowych (pliki stereo w wysokiej rozdzielczości, miksy przestrzenne w wielu wariantach, itp). Prawdziwą ucztą może okazać się nowy mix Stevena Wilsona wykonany w technologii Dolby Atmos (podobno solówki i mellotrony „krążą tam nad głową”, a instrumentalna sekcja w Moonchild, otrzymuje całkiem nową jakość). Posłuchamy – ocenimy. Całość zapakowano w pudło wielkości winylu, obok płyt zawierające oczywiście gruba 40-stronicowa książkę z wszelkimi informacjami i notkami o zamieszczonych w boxie nagraniach. Moją pierwszą reakcją na wieść o przygotowywanym zestawie była myśl: super, ale na pewno nie kupię, bo i tak nigdy nie będę słuchał. Ale że wydawnictwo dotyczy, kto wie czy nie najważniejszej płyty w historii rocka progresywnego powoli zaczynam się przełamywać. Paweł Nawara The complete audio history of one of the most important debut albums of all time is presented across 26 discs in this boxed set. Featuring a new Dolby Atmos mix by Steven Wilson, 6 CDs' worth of session material on CD & Blu-Ray for the first time (fully mixed by David Singleton), a further disc of newly compiled studio material, the box also includes the original studio album, every alternate take known to exist, every mix known to exist, all live recordings known to exist & a selection of pre/Crimson 1968 recordings. As with the previous seven boxed sets in the series, The Complete 1969 Recordings is housed in a vinyl sized box complete with a booklet featuring an introduction by Robert Fripp, notes about the source tapes from David Singleton, sleeve-notes by King Crimson biographer Sid Smith, previously unseen photos from the recordings sessions, additional memorabilia and a protective outer sleeve. Having done 5.1 Surround Sound mixes for both the 40th & 50th-anniversary editions of the album, Steven Wilson was able to take full advantage of the opportunities offered by Atmos mixing, allowing for far greater movement within the mix itself. As he put it: "I've definitely had a bit more fun with the Atmos mix, watch out for solos and mellotrons circling overhead!" While the improv section of 'Moonchild' is a particular beneficiary of this approach, the mix is very active, with plenty of ear-catching moments to offer to listeners. Likewise, significant work on the multi-track tapes was undertaken by David Singleton - who mixed all of the existing multi-track sessions recordings to stereo as well as running the single track CD length 'Let's Make a Hit Waxing' - from those same tapes. "Listening to the original recording sessions was astonishing. Time collapses and you are suddenly there in the studio with a young band, just starting out, as they experiment with recording their first album. It is not so much listening to a slick product, more witnessing a process. You are present at the birth.” ..::TRACK-LIST::.. CD 11 - In The Court Of The Crimson King, 2019 Stereo Mix 1. 21st Century Schizoid Man 7:22 2. I Talk To The Wind 6:04 3. Epitaph 8:47 4. Moonchild 12:12 5. The Court Of The Crimson King 9:24 Instrumental Mixes 6. 21st Century Schizoid Man 7:24 7. I Talk To The Wind 6:08 8. Epitaph 8:56 9. Moonchild (Edit) 2:28 10. The Court Of The Crimson King 9:21 https://www.youtube.com/watch?v=0EslOt4njQc SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-12-24 12:16:51
Rozmiar: 441.03 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI..
..::OPIS::.. Jeśli ktoś wyczekiwał, że w 2020 roku na rynku reedycji pojawi się jakiś prawdziwy ‘killer’ to bez wątpienia wiadomość, która dotarła do nas już jakiś czas temu spełniła te oczekiwania w co najmniej 200 %. No ale nie może być inaczej, jeśli jedna z najwybitniejszych płyt w historii muzyki zostaje wydana w wersji 26 (!!!) dyskowej. Album In The Court Of The Crimson King o którym już pisałem na naszym blogu nie wymaga żadnej rekomendacji. Powiedziano o nim chyba wszystko i nie sądzę, aby ktokolwiek, kto zagląda na Rockową płytotekę mógł go nie znać na pamięć. Dlatego zamiast filozofować od razu skupimy się na zawartości najnowszego wydawnictwa legendarnych – King Crimson. Właściwie box nazywać się będzie The Complete 1969 Recordings, ale ponieważ w tym roku zespół nagrał tylko jeden (debiutancki) album i tak wszystko w tym pudełku kręcić się będzie wokół jego zawartości. Oczywiście opisanie i przeanalizowanie całej zawartości boxu wymagało by co najmniej habilitacji, dlatego zerkniemy na wszystko w nieco bardziej powierzchowny i przystępny sposób. Zaznaczmy jednak od razu, że w zestawie mają się znaleźć WSZYSTKIE nagrania sesyjne oraz mixy (o jakich wiadomo że istnieją), komplet zachowanych rejestracji koncertowych i radiowych z 1969 roku oraz wybór nagrań z okresu przed wydaniem legendarnego debiutu. Wydawnictwo rozpoczynają albumy live. Na siedmiu dyskach zamieszczono wydawane już wcześniej w różnych seriach i konfiguracjach legendarne występy zespołu m.in. w Hyde Parku czy Fillmore West i East. Ponoć specjalnie dla tej edycji wykonano nowe masteringi i zgranie materiałów z nośników źródłowych, co zauważalnie poprawiło ich jakość. Kolejne pięć kompaktów do wszelkie warianty zasadniczego albumu. A więc zremasterowana wersja z 1969 roku, remixy z lat 2009 i 2019 oraz masa dodatków, zawartych w poprzednich edycjach. Wreszcie to co chyba najciekawsze, czyli ostatnie 7 dysków. Zawierają one na nowo zmiksowane do stereo wszystkie istniejące zapisy z sesji nagraniowej. Z jednej strony słuchanie np. 11 podejść do i Epitaph może być nieco nużące, ale z drugiej przecież wszyscy od zawsze marzymy, aby poznać jak najwięcej zachowanych outtake’ów naszych ukochanych zespołów. Dodatkowe dwie płyty audio to wybór na nowo zgranych i zremasterowanych nagrań zespołu Giles, Giles & Fripp z 1968 roku oraz CD z kapitalnymi rejestracjami dla Radia BBC (szkoda, że zachowało się ich tylko pięć). W pudełku znajdziemy jeszcze dwa DVD i cztery Blu-Raye – z masą nagrań zamieszczonych już na opisywanych kompaktach z tym, że podanych w innych formatach dźwiękowych (pliki stereo w wysokiej rozdzielczości, miksy przestrzenne w wielu wariantach, itp). Prawdziwą ucztą może okazać się nowy mix Stevena Wilsona wykonany w technologii Dolby Atmos (podobno solówki i mellotrony „krążą tam nad głową”, a instrumentalna sekcja w Moonchild, otrzymuje całkiem nową jakość). Posłuchamy – ocenimy. Całość zapakowano w pudło wielkości winylu, obok płyt zawierające oczywiście gruba 40-stronicowa książkę z wszelkimi informacjami i notkami o zamieszczonych w boxie nagraniach. Moją pierwszą reakcją na wieść o przygotowywanym zestawie była myśl: super, ale na pewno nie kupię, bo i tak nigdy nie będę słuchał. Ale że wydawnictwo dotyczy, kto wie czy nie najważniejszej płyty w historii rocka progresywnego powoli zaczynam się przełamywać. Paweł Nawara The complete audio history of one of the most important debut albums of all time is presented across 26 discs in this boxed set. Featuring a new Dolby Atmos mix by Steven Wilson, 6 CDs' worth of session material on CD & Blu-Ray for the first time (fully mixed by David Singleton), a further disc of newly compiled studio material, the box also includes the original studio album, every alternate take known to exist, every mix known to exist, all live recordings known to exist & a selection of pre/Crimson 1968 recordings. As with the previous seven boxed sets in the series, The Complete 1969 Recordings is housed in a vinyl sized box complete with a booklet featuring an introduction by Robert Fripp, notes about the source tapes from David Singleton, sleeve-notes by King Crimson biographer Sid Smith, previously unseen photos from the recordings sessions, additional memorabilia and a protective outer sleeve. Having done 5.1 Surround Sound mixes for both the 40th & 50th-anniversary editions of the album, Steven Wilson was able to take full advantage of the opportunities offered by Atmos mixing, allowing for far greater movement within the mix itself. As he put it: "I've definitely had a bit more fun with the Atmos mix, watch out for solos and mellotrons circling overhead!" While the improv section of 'Moonchild' is a particular beneficiary of this approach, the mix is very active, with plenty of ear-catching moments to offer to listeners. Likewise, significant work on the multi-track tapes was undertaken by David Singleton - who mixed all of the existing multi-track sessions recordings to stereo as well as running the single track CD length 'Let's Make a Hit Waxing' - from those same tapes. "Listening to the original recording sessions was astonishing. Time collapses and you are suddenly there in the studio with a young band, just starting out, as they experiment with recording their first album. It is not so much listening to a slick product, more witnessing a process. You are present at the birth.” ..::TRACK-LIST::.. CD 10 - In The Court Of The Crimson King 2009 Stereo Mix 1. 21st Century Schizoid Man 7:23 2. I Talk To The Wind 6:01 3. Epitaph 8:52 4. Moonchild 9:02 5. The Court Of The Crimson King 9:31 Aditional Material: 6. Moonchild [Full Version] 12:15 7. I Talk To The Wind [Duo Version] 4:56 8. I Talk To The Wind [Alternate Mix] 6:37 9. Epitaph [Backing Track] 9:05 10. Wind Session [21st Century Schizoid Man Intro] 4:31 https://www.youtube.com/watch?v=0EslOt4njQc SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-12-24 11:53:37
Rozmiar: 180.71 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI..
..::OPIS::.. Jeśli ktoś wyczekiwał, że w 2020 roku na rynku reedycji pojawi się jakiś prawdziwy ‘killer’ to bez wątpienia wiadomość, która dotarła do nas już jakiś czas temu spełniła te oczekiwania w co najmniej 200 %. No ale nie może być inaczej, jeśli jedna z najwybitniejszych płyt w historii muzyki zostaje wydana w wersji 26 (!!!) dyskowej. Album In The Court Of The Crimson King o którym już pisałem na naszym blogu nie wymaga żadnej rekomendacji. Powiedziano o nim chyba wszystko i nie sądzę, aby ktokolwiek, kto zagląda na Rockową płytotekę mógł go nie znać na pamięć. Dlatego zamiast filozofować od razu skupimy się na zawartości najnowszego wydawnictwa legendarnych – King Crimson. Właściwie box nazywać się będzie The Complete 1969 Recordings, ale ponieważ w tym roku zespół nagrał tylko jeden (debiutancki) album i tak wszystko w tym pudełku kręcić się będzie wokół jego zawartości. Oczywiście opisanie i przeanalizowanie całej zawartości boxu wymagało by co najmniej habilitacji, dlatego zerkniemy na wszystko w nieco bardziej powierzchowny i przystępny sposób. Zaznaczmy jednak od razu, że w zestawie mają się znaleźć WSZYSTKIE nagrania sesyjne oraz mixy (o jakich wiadomo że istnieją), komplet zachowanych rejestracji koncertowych i radiowych z 1969 roku oraz wybór nagrań z okresu przed wydaniem legendarnego debiutu. Wydawnictwo rozpoczynają albumy live. Na siedmiu dyskach zamieszczono wydawane już wcześniej w różnych seriach i konfiguracjach legendarne występy zespołu m.in. w Hyde Parku czy Fillmore West i East. Ponoć specjalnie dla tej edycji wykonano nowe masteringi i zgranie materiałów z nośników źródłowych, co zauważalnie poprawiło ich jakość. Kolejne pięć kompaktów do wszelkie warianty zasadniczego albumu. A więc zremasterowana wersja z 1969 roku, remixy z lat 2009 i 2019 oraz masa dodatków, zawartych w poprzednich edycjach. Wreszcie to co chyba najciekawsze, czyli ostatnie 7 dysków. Zawierają one na nowo zmiksowane do stereo wszystkie istniejące zapisy z sesji nagraniowej. Z jednej strony słuchanie np. 11 podejść do i Epitaph może być nieco nużące, ale z drugiej przecież wszyscy od zawsze marzymy, aby poznać jak najwięcej zachowanych outtake’ów naszych ukochanych zespołów. Dodatkowe dwie płyty audio to wybór na nowo zgranych i zremasterowanych nagrań zespołu Giles, Giles & Fripp z 1968 roku oraz CD z kapitalnymi rejestracjami dla Radia BBC (szkoda, że zachowało się ich tylko pięć). W pudełku znajdziemy jeszcze dwa DVD i cztery Blu-Raye – z masą nagrań zamieszczonych już na opisywanych kompaktach z tym, że podanych w innych formatach dźwiękowych (pliki stereo w wysokiej rozdzielczości, miksy przestrzenne w wielu wariantach, itp). Prawdziwą ucztą może okazać się nowy mix Stevena Wilsona wykonany w technologii Dolby Atmos (podobno solówki i mellotrony „krążą tam nad głową”, a instrumentalna sekcja w Moonchild, otrzymuje całkiem nową jakość). Posłuchamy – ocenimy. Całość zapakowano w pudło wielkości winylu, obok płyt zawierające oczywiście gruba 40-stronicowa książkę z wszelkimi informacjami i notkami o zamieszczonych w boxie nagraniach. Moją pierwszą reakcją na wieść o przygotowywanym zestawie była myśl: super, ale na pewno nie kupię, bo i tak nigdy nie będę słuchał. Ale że wydawnictwo dotyczy, kto wie czy nie najważniejszej płyty w historii rocka progresywnego powoli zaczynam się przełamywać. Paweł Nawara The complete audio history of one of the most important debut albums of all time is presented across 26 discs in this boxed set. Featuring a new Dolby Atmos mix by Steven Wilson, 6 CDs' worth of session material on CD & Blu-Ray for the first time (fully mixed by David Singleton), a further disc of newly compiled studio material, the box also includes the original studio album, every alternate take known to exist, every mix known to exist, all live recordings known to exist & a selection of pre/Crimson 1968 recordings. As with the previous seven boxed sets in the series, The Complete 1969 Recordings is housed in a vinyl sized box complete with a booklet featuring an introduction by Robert Fripp, notes about the source tapes from David Singleton, sleeve-notes by King Crimson biographer Sid Smith, previously unseen photos from the recordings sessions, additional memorabilia and a protective outer sleeve. Having done 5.1 Surround Sound mixes for both the 40th & 50th-anniversary editions of the album, Steven Wilson was able to take full advantage of the opportunities offered by Atmos mixing, allowing for far greater movement within the mix itself. As he put it: "I've definitely had a bit more fun with the Atmos mix, watch out for solos and mellotrons circling overhead!" While the improv section of 'Moonchild' is a particular beneficiary of this approach, the mix is very active, with plenty of ear-catching moments to offer to listeners. Likewise, significant work on the multi-track tapes was undertaken by David Singleton - who mixed all of the existing multi-track sessions recordings to stereo as well as running the single track CD length 'Let's Make a Hit Waxing' - from those same tapes. "Listening to the original recording sessions was astonishing. Time collapses and you are suddenly there in the studio with a young band, just starting out, as they experiment with recording their first album. It is not so much listening to a slick product, more witnessing a process. You are present at the birth.” ..::TRACK-LIST::.. CD 10 - In The Court Of The Crimson King 2009 Stereo Mix 1. 21st Century Schizoid Man 7:23 2. I Talk To The Wind 6:01 3. Epitaph 8:52 4. Moonchild 9:02 5. The Court Of The Crimson King 9:31 Aditional Material: 6. Moonchild [Full Version] 12:15 7. I Talk To The Wind [Duo Version] 4:56 8. I Talk To The Wind [Alternate Mix] 6:37 9. Epitaph [Backing Track] 9:05 10. Wind Session [21st Century Schizoid Man Intro] 4:31 https://www.youtube.com/watch?v=0EslOt4njQc SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-12-24 11:49:19
Rozmiar: 425.51 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI..
..::OPIS::.. Doskonały, drugi album ważnej włoskiej progresywnej formacji, nawiązującej wyraźnie do stylistyki wczesnych Jethro Tull, ale z większą ilością klawiszy. Włoska reedycja z 2004 roku, w rozkładanej kartonowej kopercie. Z szerokiego wachlarza włoskiego rocka progresywnego z lat 70-tych tym razem sięgam po płytę „DNA” grupy JUMBO powstałej w Mediolanie w 1970 roku. Uczciwie ostrzegam – nie jest to zespół, który da się od razu polubić. Nie ma ani rozmachu PFM, ani majestatu Banco del Mutuo Soccorso. Nawet okładka płyty jest odpychająca. A jednak wśród najbardziej eklektycznych włoskich formacji jako jedna z nielicznych była w stanie nadać gatunkowi konotację, która nigdy wcześniej nie była tak surowa i tak cierpka. Zespół stworzył własny, oryginalny i niepowtarzalny styl oparty głównie na jednym z najbardziej osobliwych włoskich głosów. W porównaniu z Francesco di Giacomo z Banco del Mutuo Soccorso, którego uważam za jednego z najlepszych wokalistów tamtej epoki lider grupy, Alvaro „Jumbo” Fella, w moim odczuciu zdecydowanie stał na szczycie kategorii „najdziwniejszy wokal”. Jego niebywale charakterystyczny, szorstki, nosowy głos przechodzący od szeptu do krzyku można opisać jako gardłowy, odpychający i instynktowny. Ale to powierzchowne odczucie bowiem osobliwie teatralny sposób śpiewania Alvaro przesiąknięty pasją i czystymi emocjami nadawał kolorytu ich muzyce. Zanim Fella założył własny zespół wcześniej grał na basie w grupie Juniors wspierającą piosenkarza Gianniego Pettenati, którego czasem zastępował przy mikrofonie. Zauważony przez ludzi z Numero Uno w 1970 roku pod pseudonimem Jumbo nagrał dla nich dwa single: „In Estate” i „Montego Bay”. Co ciekawe w nagraniu tego pierwszego wspierali go Franz Di Cioccio i Flavio Premoli z Quelli (później Premiata Forneria Marconi), oraz Mario Lavezzi przyszły członek progresywnej grupy Il Volo. Rok później przechodząc do Philipsa Fella nagrał dużą płytę. Przy jej tworzeniu pomagali mu muzycy przyjaciele: Daniele Biancini (gitara), Sergio Conte (organy), Dario Guidotti (flet, harfa), Vito Balzano (perkusja) i Aldo Gardano (bas), którzy formalnie stali się członkami zespołu JUMBO. Album „Jumbo” z niewiadomych do dziś przyczyn (sceptycyzm szefów wytwórni..?) ukazał się dopiero w kwietniu 1972 roku. Płyta, oparta głównie na akustycznym brzmieniu, niewiele ma wspólnego z ich późniejszymi dziełami choć uważam, że to dobrze wyprodukowany krążek balansujący między folkiem a blues rockiem zakotwiczonym w poprzedniej dekadzie. Jeśli doszukiwać się śladów prog rocka to są one w zasadzie tylko na „Amore Sono Qua”, w którym pojawiają się klawisze i flet. Na szczęście Fella i jego ekipa szybko zrozumieli, że trzeba dokonać poważnej korekty muzycznej co pokazali na drugim albumie wydanym w październiku tego samego roku. Jeśli patrząc na okładkę miałbym jednym zdaniem zrecenzować tę płytę brzmiałoby to mniej więcej tak: „Okropna okładka, piękna muzyka!” To tyle żartu, teraz odrobinę poważniej. Muzycy świadomie zrezygnowali z szablonów muzyki klasycznej na rzecz bluesowo psychodelicznego rocka, co czyni album rzadkim przykładem symbiozy obu tych gatunków z progresywnym rockiem. Efekt finalny okazał się niesamowity gdyż w stosunku do debiutu, „DNA” jawi się jako odważna mieszanka pasji z embrionalnym Jethro Tull. Płytę otwiera długa (20.40 min.), trzyczęściowa kompozycja „Suite Per Il Sig K” („Apartament dla pana K.”) w warstwie lirycznej nawiązująca do opowiadania Franza Kafki „Przemiana” (oryg. „Die Verwandlung”), w której mężczyzna po przebudzeniu się stwierdził, że przemienił się w wielkiego chrząszcza. Począwszy od pierwszych dźwięków fortepianu i następującej po niej znakomitej, mrożącej krew w żyłach solówce na flet wiadomo, że będziemy świadkami czegoś wyjątkowego, a pojawiająca się tuż po tym dzika gitara mogąca rywalizować z rykiem niedźwiedzia grizzly zapowiada ekstremalną jazdę porównywalną do tej na rollercoasterze. Co ważne, zespół nie epatuje karkołomnymi, wirtuozerskimi popisami. W swojej prostocie z pasją łączy mocny fortepian z delikatną, melodyjną grą na flecie, wspieraną przez żywiołową gitarę akustyczną, okazjonalne organy i bluesową harmonijkę. Partie elektrycznej gitary „torturują” uszy sprzężeniami i zniekształceniami nawet jeśli jej solo nagle przybiera bluesowo-jazzowy akcent, Idealne tło dla historii o zbliżającej się zmianie i zamieszaniu, które wstrząśnie życiem zwykłego człowieka. „Coś się we mnie dzieje… Ktoś mnie nauczył, że dobry człowiek idzie do raju / Ale się mylił / Nauczył mnie też iść przed siebie, rozpychając się łokciami / Ale po drodze jest tyle przeszkód…” Powszechnie uważa się, że ten absolutnie burzliwy, blues-progowy epicki numer jest jedną z najważniejszych kompozycji jakie zostały stworzone przez włoski zespół progresywny w latach 70-tych czemu zresztą się nie dziwię. Jest fenomenalny! Po tak wspaniałej muzyczno-duchowej uczcie druga część albumu wydać się może nieco lżejsza, ale zapewniam – nie ma tu nic, co można by nazwać nudnymi momentami. Znakomita kombinacja harmonijki i fletu Dario Guidotti’ego wysuwa się na pierwszy plan w „Miss Rand” ostatecznie przybierając bardziej bezpośrednią, progresywną postawę rockową z wzburzonymi gitarowymi riffami, po których wchodzą kościelne organy, a następnie akustyczna gitara i harmonijka ustna brzmiąc jak włoski Bob Dylan! Ironiczny w sumie utwór o potrzebie pomocy (z włoskim tekstem) opowiada historię nauczycielki, która spaliła się żywcem we własnym domu. „Ktoś krzyczy: Dom się pali! / Dzwoni od pół godziny, ale nikt nie przychodzi/ Dom pani Rand płonie… Pani Rand płonie razem z domem…” Być może to nie przypadek, że płonąca kobieta nazywa się Rand. Ayn Rand (1905-1982) była powieściopisarką i filozofką, która rozwijała i propagowała system filozoficzny zwany „Obiektywizmem”, opisując go jako „koncepcję człowieka z własnym szczęściem jako moralnym celem jego życia i rozumem jako jedynym absolutem.” Przykład ten pokazuje jak otwartym i chłonnym umysłem był w owym czasie Alvaro Fella inspirując się takimi postaciami jak Ayn Rand. To jedno z takich nagrań, które odkrywa swój urok przy wielokrotnym słuchaniu…W kolejnym, „E’ Brutto Sentirsi Vecchi” („Źle jest czuć się starym”) Fella opisuje starzejącego się mężczyznę z niepokojami, problemami i upadkami moralnymi, który traci kontakt z rzeczywistością. „To okropne czuć się starym / Kiedy jesteś taki młody / Czujesz potrzebę, aby usiąść, leżeć na ziemi i nic nie robić tylko spać… To okropne czuć potrzebę płaczu / Kiedy jesteś tak młody… „ Ta ponura, słodko-gorzka ballada nabiera pastoralno-folkowej atmosfery, niezbyt odległej od tego, co Genesis robił na „Nursery Cryme” i „Foxtrot” z dużą dawką pojedynkującego się fletu i akustycznej gitary wykonującej ładne sekwencje w zwolnionym tempie. Płytę zamyka „Hai Visto” („Widziałeś”) z długim i złożonym intro z jazzowymi akcentami i wirującym fletem. Chwilę potem utwór wskakuje na tory ciężkiego rocka z mocnym rytmem basu, rockową gitarą i hiper aktywnymi, psychodelicznymi organami. Wszystko to prowadzi do apokaliptycznej wizji: płonące gwiazdy, szalejące morza, erupcje wulkanów, plujące jadem węże … „Widziałeś psy rozdzierające twoje dzieci / Widziałeś wodę porywającą twoją matkę / Widziałeś światło krzyczące zagładę / Widziałeś… A potem nic….” Powracając do standardu ustalonego na „Suite Per Il Sig. K.” końcowe „Hai Visto” spina ten kapitalny album bardzo mocną klamrą. Jest też poniekąd zapowiedzią kolejnego (niestety ostatniego) krążka, „Vietato Ai Minori Di Anni 18?”, który ukazał się niecały rok później. Czy płyta „Jumbo” przypadnie do gustu tym, którzy wcześniej odkryli bardziej oczywiste klejnoty włoskiego rocka progresywnego takie jak PFM, Banco, czy Le Orme..? Mam co do tego pewne obawy. Jeśli jednak ktoś szuka czegoś niekonwencjonalnego, wymykającego się z utartych szablonów, a przy tym poruszy niespożyte pokłady drzemiącej w nas wyobraźni ten krążek może okazać się muzyczną przygodą na lata. Może nie za pierwszym, czy drugim odsłuchem. Może nie dziś i nie jutro, ale dajmy mu (i sobie też) szansę na jego dogłębne poznanie. Zapewniam – warto! Zibi Jumbo's second album was recorded very soon after their debut and its release happened the same year. Still on the Phillips label, but offering a rather controversial gatefold artwork (with as well as an equally debate-sparking title, musically speaking, there is a world of difference between their debut and DNA, almost a genetically modified change, if you will. With an unchanged line-up, this is a very impressive change showing how quickly they matured. Don't be driven off by Alvaro Fella's reputation of having a difficult voice, this is completely inaccurate as he is in the average of Italian prog singers, no more, no less! The album opens on the startling three-part sidelong suite Per Il Sig K, which is meant to be Kafka and refers to his Metamorphosis book about changing of life form (thanks to Andrea Cortese for this hint) and its 21 minutes. Right from the opening piano lines and the superb chilling flute solo following it, your mind immediately perks up: you're about to witness something special. The wild fuzzed-out guitar finally lead you in the first movement (8-min+) proper, which is rather hard-rocking even if the guitar solo suddenly takes a bluesy-jazz twist before almost losing itself, but the band comes in timely to rescue and revive the song, this time with a harmonica instead of the flute. Starting on another flute solo (not as successful as the first) and segueing into a duo with a guitar Ed Ora Corri (roughly 9-min) is the better of the three movement, often reminding of Tull's more eccentric moods, but plunging into a superb (again) bluesy solo session (guitar-harmonica-flute-guitar-manic laughs-organ & much more) which proves to be the centerpiece section of this suite. As this lengthy instrumental passage fades out, Dio E (a rework from their first album) ends this album on a more classical note. No doubt this Sig K suite is one of their best works, certainly equaling anything they've done for the next Vietato album. The flipside opens on the Miss Rand, which at first I wrongly thought was about the "fascist-leaning" writer Ayn Rand, and I will add "unfortunately not" as this character happens to burn in her house. While starting with a very proggy riff, the middle section develops into a clunky piano ragtime piece, before reprising the opening riff but slower and more dramatically. The following track depicts the damages of time on the human body and psych, and is generally calmer and more plaintive, pastoral where Fella's voice can either disturb or rejoice the listener, but will not leave him cold. Not an immediate pleaser, this track will slowly unravel its charms to you with repeated listenings. The closing Hai Visto starts a bit confusingly until an Emersonian organ takes over, plunges the group into a classical (almost modern) theme superposed on a jazzy rhythm (could be found on Tull's Time Was) before the song finally kicks in, Fella's verse being interrupted by short wailing guitar solos or wild organ/flute duos. One of the big debates about Jumbo fans is whether DNA is better or not than their defining Vietato album, and there are many pros on both sides, that I prefer not to choose, both being absolutely fantastic. Easily the best Italian pair of album, even surpassing my other fave Quella Vieccha Locanda's pair. Sean Trane Strange. Usually when a band presents two sides of itself I will enjoy the more elaborate, the more "out there" work. This time it doesn't hold true. While Jumbo's final classic- era recording is rated slightly higher, it is their 2nd album, the gripping "DNA", which I find to be their masterpiece. Direct and raw with a nice balancing of contrasting sounds and cohesive themes. Nothing but pure human emotion, graced by melancholic acoustic beauty on one hand and charged with a raw bluesy power on the other. Atop these two dynamic legs you have the gut wrenching vocals of Mr. Jumbo himself. Sans the attempts at sophistication that the next album brought, there is only the pure magic here. Jumbo is one of RPI's first tier bands who actually managed to record more than one album and they are certainly one of the best in my opinion. "DNA" was recorded in just one week, so typical of the time and place, and proof that the old Italian bands could use pressure to create more magic in days than today's stars can manage in months, with their budgets, tour riders, and computers. It is true that the second side of this album does not quite rise to the level of the side-long masterpiece suite of the first, but it is still good. Side one's "Suite per il Sig. K" is just phenomenal in its simplicity, passion, and connection to something inside. It combines bold and forceful piano with delicate and melodic flute play, backed by sprightly acoustic play and jamming electric rock guitar. The electric has a tortured fuzzed-up distortion that manages to rival Alvaro's grizzly bear roar. Throw in the occasional organ textures and you've got it made. As with "Thick as a Brick," to who's fans I highly recommend this baby brother of an album, the piece alternates between extremes and features a good composition. While perhaps not as fancy as "Thick" or polished as some of its more elegant Italian peers, Jumbo makes up by pushing harder. This album combines the raucous energy of Flea's "Topi o Uomini" with the stunning authenticity of the Grateful Dead's seminal "American Beauty." Different style than the latter of course, I'm talking about feelings and impressions here. Scented Gardens correctly notes DNA as combining "heavy progressive and blues-rock with classical references." There's no need for me to bring out the charts and graphs here, this album is the real damn deal. Just one more home run for 1972. Get the BTF gatefold mini-lp sleeve CD edition for great sound and a nice booklet. Finnforest ..::TRACK-LIST::.. 1. Suite Per Il Sig. K - Sta Accadendo Qualcosa Dentro Me - Ed Ora Corri - Dio È 2. Miss Rand 3. È Brutto Sentirsi Vecchi 4. Hai Visto... ..::OBSADA::.. Vocals, Acoustic Guitar - Alvaro Fella Organ, Piano, Electric Piano - Sergio Conte Drums - Vito Balzano Electric Bass - Aldo Gargano Electric Guitar, Acoustic Guitar - Daniele Bianchini Flute, Harmonica, Acoustic Guitar - Dario Guidotti https://www.youtube.com/watch?v=GuN_Gx7QAe0 SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-12-21 17:18:29
Rozmiar: 92.04 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI..
..::OPIS::.. Doskonały, drugi album ważnej włoskiej progresywnej formacji, nawiązującej wyraźnie do stylistyki wczesnych Jethro Tull, ale z większą ilością klawiszy. Włoska reedycja z 2004 roku, w rozkładanej kartonowej kopercie. Z szerokiego wachlarza włoskiego rocka progresywnego z lat 70-tych tym razem sięgam po płytę „DNA” grupy JUMBO powstałej w Mediolanie w 1970 roku. Uczciwie ostrzegam – nie jest to zespół, który da się od razu polubić. Nie ma ani rozmachu PFM, ani majestatu Banco del Mutuo Soccorso. Nawet okładka płyty jest odpychająca. A jednak wśród najbardziej eklektycznych włoskich formacji jako jedna z nielicznych była w stanie nadać gatunkowi konotację, która nigdy wcześniej nie była tak surowa i tak cierpka. Zespół stworzył własny, oryginalny i niepowtarzalny styl oparty głównie na jednym z najbardziej osobliwych włoskich głosów. W porównaniu z Francesco di Giacomo z Banco del Mutuo Soccorso, którego uważam za jednego z najlepszych wokalistów tamtej epoki lider grupy, Alvaro „Jumbo” Fella, w moim odczuciu zdecydowanie stał na szczycie kategorii „najdziwniejszy wokal”. Jego niebywale charakterystyczny, szorstki, nosowy głos przechodzący od szeptu do krzyku można opisać jako gardłowy, odpychający i instynktowny. Ale to powierzchowne odczucie bowiem osobliwie teatralny sposób śpiewania Alvaro przesiąknięty pasją i czystymi emocjami nadawał kolorytu ich muzyce. Zanim Fella założył własny zespół wcześniej grał na basie w grupie Juniors wspierającą piosenkarza Gianniego Pettenati, którego czasem zastępował przy mikrofonie. Zauważony przez ludzi z Numero Uno w 1970 roku pod pseudonimem Jumbo nagrał dla nich dwa single: „In Estate” i „Montego Bay”. Co ciekawe w nagraniu tego pierwszego wspierali go Franz Di Cioccio i Flavio Premoli z Quelli (później Premiata Forneria Marconi), oraz Mario Lavezzi przyszły członek progresywnej grupy Il Volo. Rok później przechodząc do Philipsa Fella nagrał dużą płytę. Przy jej tworzeniu pomagali mu muzycy przyjaciele: Daniele Biancini (gitara), Sergio Conte (organy), Dario Guidotti (flet, harfa), Vito Balzano (perkusja) i Aldo Gardano (bas), którzy formalnie stali się członkami zespołu JUMBO. Album „Jumbo” z niewiadomych do dziś przyczyn (sceptycyzm szefów wytwórni..?) ukazał się dopiero w kwietniu 1972 roku. Płyta, oparta głównie na akustycznym brzmieniu, niewiele ma wspólnego z ich późniejszymi dziełami choć uważam, że to dobrze wyprodukowany krążek balansujący między folkiem a blues rockiem zakotwiczonym w poprzedniej dekadzie. Jeśli doszukiwać się śladów prog rocka to są one w zasadzie tylko na „Amore Sono Qua”, w którym pojawiają się klawisze i flet. Na szczęście Fella i jego ekipa szybko zrozumieli, że trzeba dokonać poważnej korekty muzycznej co pokazali na drugim albumie wydanym w październiku tego samego roku. Jeśli patrząc na okładkę miałbym jednym zdaniem zrecenzować tę płytę brzmiałoby to mniej więcej tak: „Okropna okładka, piękna muzyka!” To tyle żartu, teraz odrobinę poważniej. Muzycy świadomie zrezygnowali z szablonów muzyki klasycznej na rzecz bluesowo psychodelicznego rocka, co czyni album rzadkim przykładem symbiozy obu tych gatunków z progresywnym rockiem. Efekt finalny okazał się niesamowity gdyż w stosunku do debiutu, „DNA” jawi się jako odważna mieszanka pasji z embrionalnym Jethro Tull. Płytę otwiera długa (20.40 min.), trzyczęściowa kompozycja „Suite Per Il Sig K” („Apartament dla pana K.”) w warstwie lirycznej nawiązująca do opowiadania Franza Kafki „Przemiana” (oryg. „Die Verwandlung”), w której mężczyzna po przebudzeniu się stwierdził, że przemienił się w wielkiego chrząszcza. Począwszy od pierwszych dźwięków fortepianu i następującej po niej znakomitej, mrożącej krew w żyłach solówce na flet wiadomo, że będziemy świadkami czegoś wyjątkowego, a pojawiająca się tuż po tym dzika gitara mogąca rywalizować z rykiem niedźwiedzia grizzly zapowiada ekstremalną jazdę porównywalną do tej na rollercoasterze. Co ważne, zespół nie epatuje karkołomnymi, wirtuozerskimi popisami. W swojej prostocie z pasją łączy mocny fortepian z delikatną, melodyjną grą na flecie, wspieraną przez żywiołową gitarę akustyczną, okazjonalne organy i bluesową harmonijkę. Partie elektrycznej gitary „torturują” uszy sprzężeniami i zniekształceniami nawet jeśli jej solo nagle przybiera bluesowo-jazzowy akcent, Idealne tło dla historii o zbliżającej się zmianie i zamieszaniu, które wstrząśnie życiem zwykłego człowieka. „Coś się we mnie dzieje… Ktoś mnie nauczył, że dobry człowiek idzie do raju / Ale się mylił / Nauczył mnie też iść przed siebie, rozpychając się łokciami / Ale po drodze jest tyle przeszkód…” Powszechnie uważa się, że ten absolutnie burzliwy, blues-progowy epicki numer jest jedną z najważniejszych kompozycji jakie zostały stworzone przez włoski zespół progresywny w latach 70-tych czemu zresztą się nie dziwię. Jest fenomenalny! Po tak wspaniałej muzyczno-duchowej uczcie druga część albumu wydać się może nieco lżejsza, ale zapewniam – nie ma tu nic, co można by nazwać nudnymi momentami. Znakomita kombinacja harmonijki i fletu Dario Guidotti’ego wysuwa się na pierwszy plan w „Miss Rand” ostatecznie przybierając bardziej bezpośrednią, progresywną postawę rockową z wzburzonymi gitarowymi riffami, po których wchodzą kościelne organy, a następnie akustyczna gitara i harmonijka ustna brzmiąc jak włoski Bob Dylan! Ironiczny w sumie utwór o potrzebie pomocy (z włoskim tekstem) opowiada historię nauczycielki, która spaliła się żywcem we własnym domu. „Ktoś krzyczy: Dom się pali! / Dzwoni od pół godziny, ale nikt nie przychodzi/ Dom pani Rand płonie… Pani Rand płonie razem z domem…” Być może to nie przypadek, że płonąca kobieta nazywa się Rand. Ayn Rand (1905-1982) była powieściopisarką i filozofką, która rozwijała i propagowała system filozoficzny zwany „Obiektywizmem”, opisując go jako „koncepcję człowieka z własnym szczęściem jako moralnym celem jego życia i rozumem jako jedynym absolutem.” Przykład ten pokazuje jak otwartym i chłonnym umysłem był w owym czasie Alvaro Fella inspirując się takimi postaciami jak Ayn Rand. To jedno z takich nagrań, które odkrywa swój urok przy wielokrotnym słuchaniu…W kolejnym, „E’ Brutto Sentirsi Vecchi” („Źle jest czuć się starym”) Fella opisuje starzejącego się mężczyznę z niepokojami, problemami i upadkami moralnymi, który traci kontakt z rzeczywistością. „To okropne czuć się starym / Kiedy jesteś taki młody / Czujesz potrzebę, aby usiąść, leżeć na ziemi i nic nie robić tylko spać… To okropne czuć potrzebę płaczu / Kiedy jesteś tak młody… „ Ta ponura, słodko-gorzka ballada nabiera pastoralno-folkowej atmosfery, niezbyt odległej od tego, co Genesis robił na „Nursery Cryme” i „Foxtrot” z dużą dawką pojedynkującego się fletu i akustycznej gitary wykonującej ładne sekwencje w zwolnionym tempie. Płytę zamyka „Hai Visto” („Widziałeś”) z długim i złożonym intro z jazzowymi akcentami i wirującym fletem. Chwilę potem utwór wskakuje na tory ciężkiego rocka z mocnym rytmem basu, rockową gitarą i hiper aktywnymi, psychodelicznymi organami. Wszystko to prowadzi do apokaliptycznej wizji: płonące gwiazdy, szalejące morza, erupcje wulkanów, plujące jadem węże … „Widziałeś psy rozdzierające twoje dzieci / Widziałeś wodę porywającą twoją matkę / Widziałeś światło krzyczące zagładę / Widziałeś… A potem nic….” Powracając do standardu ustalonego na „Suite Per Il Sig. K.” końcowe „Hai Visto” spina ten kapitalny album bardzo mocną klamrą. Jest też poniekąd zapowiedzią kolejnego (niestety ostatniego) krążka, „Vietato Ai Minori Di Anni 18?”, który ukazał się niecały rok później. Czy płyta „Jumbo” przypadnie do gustu tym, którzy wcześniej odkryli bardziej oczywiste klejnoty włoskiego rocka progresywnego takie jak PFM, Banco, czy Le Orme..? Mam co do tego pewne obawy. Jeśli jednak ktoś szuka czegoś niekonwencjonalnego, wymykającego się z utartych szablonów, a przy tym poruszy niespożyte pokłady drzemiącej w nas wyobraźni ten krążek może okazać się muzyczną przygodą na lata. Może nie za pierwszym, czy drugim odsłuchem. Może nie dziś i nie jutro, ale dajmy mu (i sobie też) szansę na jego dogłębne poznanie. Zapewniam – warto! Zibi Jumbo's second album was recorded very soon after their debut and its release happened the same year. Still on the Phillips label, but offering a rather controversial gatefold artwork (with as well as an equally debate-sparking title, musically speaking, there is a world of difference between their debut and DNA, almost a genetically modified change, if you will. With an unchanged line-up, this is a very impressive change showing how quickly they matured. Don't be driven off by Alvaro Fella's reputation of having a difficult voice, this is completely inaccurate as he is in the average of Italian prog singers, no more, no less! The album opens on the startling three-part sidelong suite Per Il Sig K, which is meant to be Kafka and refers to his Metamorphosis book about changing of life form (thanks to Andrea Cortese for this hint) and its 21 minutes. Right from the opening piano lines and the superb chilling flute solo following it, your mind immediately perks up: you're about to witness something special. The wild fuzzed-out guitar finally lead you in the first movement (8-min+) proper, which is rather hard-rocking even if the guitar solo suddenly takes a bluesy-jazz twist before almost losing itself, but the band comes in timely to rescue and revive the song, this time with a harmonica instead of the flute. Starting on another flute solo (not as successful as the first) and segueing into a duo with a guitar Ed Ora Corri (roughly 9-min) is the better of the three movement, often reminding of Tull's more eccentric moods, but plunging into a superb (again) bluesy solo session (guitar-harmonica-flute-guitar-manic laughs-organ & much more) which proves to be the centerpiece section of this suite. As this lengthy instrumental passage fades out, Dio E (a rework from their first album) ends this album on a more classical note. No doubt this Sig K suite is one of their best works, certainly equaling anything they've done for the next Vietato album. The flipside opens on the Miss Rand, which at first I wrongly thought was about the "fascist-leaning" writer Ayn Rand, and I will add "unfortunately not" as this character happens to burn in her house. While starting with a very proggy riff, the middle section develops into a clunky piano ragtime piece, before reprising the opening riff but slower and more dramatically. The following track depicts the damages of time on the human body and psych, and is generally calmer and more plaintive, pastoral where Fella's voice can either disturb or rejoice the listener, but will not leave him cold. Not an immediate pleaser, this track will slowly unravel its charms to you with repeated listenings. The closing Hai Visto starts a bit confusingly until an Emersonian organ takes over, plunges the group into a classical (almost modern) theme superposed on a jazzy rhythm (could be found on Tull's Time Was) before the song finally kicks in, Fella's verse being interrupted by short wailing guitar solos or wild organ/flute duos. One of the big debates about Jumbo fans is whether DNA is better or not than their defining Vietato album, and there are many pros on both sides, that I prefer not to choose, both being absolutely fantastic. Easily the best Italian pair of album, even surpassing my other fave Quella Vieccha Locanda's pair. Sean Trane Strange. Usually when a band presents two sides of itself I will enjoy the more elaborate, the more "out there" work. This time it doesn't hold true. While Jumbo's final classic- era recording is rated slightly higher, it is their 2nd album, the gripping "DNA", which I find to be their masterpiece. Direct and raw with a nice balancing of contrasting sounds and cohesive themes. Nothing but pure human emotion, graced by melancholic acoustic beauty on one hand and charged with a raw bluesy power on the other. Atop these two dynamic legs you have the gut wrenching vocals of Mr. Jumbo himself. Sans the attempts at sophistication that the next album brought, there is only the pure magic here. Jumbo is one of RPI's first tier bands who actually managed to record more than one album and they are certainly one of the best in my opinion. "DNA" was recorded in just one week, so typical of the time and place, and proof that the old Italian bands could use pressure to create more magic in days than today's stars can manage in months, with their budgets, tour riders, and computers. It is true that the second side of this album does not quite rise to the level of the side-long masterpiece suite of the first, but it is still good. Side one's "Suite per il Sig. K" is just phenomenal in its simplicity, passion, and connection to something inside. It combines bold and forceful piano with delicate and melodic flute play, backed by sprightly acoustic play and jamming electric rock guitar. The electric has a tortured fuzzed-up distortion that manages to rival Alvaro's grizzly bear roar. Throw in the occasional organ textures and you've got it made. As with "Thick as a Brick," to who's fans I highly recommend this baby brother of an album, the piece alternates between extremes and features a good composition. While perhaps not as fancy as "Thick" or polished as some of its more elegant Italian peers, Jumbo makes up by pushing harder. This album combines the raucous energy of Flea's "Topi o Uomini" with the stunning authenticity of the Grateful Dead's seminal "American Beauty." Different style than the latter of course, I'm talking about feelings and impressions here. Scented Gardens correctly notes DNA as combining "heavy progressive and blues-rock with classical references." There's no need for me to bring out the charts and graphs here, this album is the real damn deal. Just one more home run for 1972. Get the BTF gatefold mini-lp sleeve CD edition for great sound and a nice booklet. Finnforest ..::TRACK-LIST::.. 1. Suite Per Il Sig. K - Sta Accadendo Qualcosa Dentro Me - Ed Ora Corri - Dio È 2. Miss Rand 3. È Brutto Sentirsi Vecchi 4. Hai Visto... ..::OBSADA::.. Vocals, Acoustic Guitar - Alvaro Fella Organ, Piano, Electric Piano - Sergio Conte Drums - Vito Balzano Electric Bass - Aldo Gargano Electric Guitar, Acoustic Guitar - Daniele Bianchini Flute, Harmonica, Acoustic Guitar - Dario Guidotti https://www.youtube.com/watch?v=GuN_Gx7QAe0 SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-12-21 17:14:57
Rozmiar: 256.86 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Wysokiej jakości, inteligentna awangarda! Piękno w najczystszej postaci! 4.5 stars. What a week I just had listening to this album and ONE SHOT's latest "111" both top ten albums for 2023 in my little world. UNIVERS ZERO continue to show that they take a back seat to no band when it comes to serious, complex and adventerous music. One of my favourite t-shirts is a "Heresie" one I own and that is a top five studio album for me by this band along with "Uzed", "Heatwave", "Phosphorescent Dreams" and this one "Lueur". Throw in "Relaps" and "Crawling Wind" and all of these are in my best of Avant list. Love this band and thankyou Daniel Denis for carrying on in 2023 some 9 years after "Phosphorescent Dreams". It's been nine years but this four piece were all on that 2014 record. The keyboardist and bass player from that album have been replaced by Daniel and his Son Nicolas who plays bass here, adds some percussion and sings on one track while Dad besides his incredible drum works plays all keyboards. This is different though than "Phosphorescent Dreams". That album was so melancholic with high end stuff throughout. Honestly the guitar on both albums is minimal to say the least. It's those dark sections on "Lueur" that give a different vibe here, plus to my ears it's like Daniel has included things from various past records, like tying a bow on his band here. I thought of "Implosion"more than "Phosphorescent Dreams" while listening to this. What I love about "Implosion" are those short dark pieces where it feels like you are being taken to somewhere that you don't want to go. Creepy with suspense and three tracks from that album that are like that are "Oozing", "Mirrors" and "Bactieria" while on "Lueur" it's "Migration Vers Le Bas", "Axe 117" and "Mister Chung". Then there's those classical tunes that bounce that really turn me off and "Implosion" has those while "Lueur" gets close to crossing that line but doesn't and "Phosphorescent Dreams" isn't even close thankfully. After opening with "Migration Vers Le Bas" and feeling like I'm on this slow moving train to my worst nightmare we get the vocal track "Sfumato(Part 1)" and on my initial spins I'm thinking this could fit on John Greaves' "Songs" record. This is a 9 1/2 minute track with floating organ and the lyrics are repeated twice with a reserved voice but in between some powerful stuff. Classic UZ at 5 minutes as it turns haunting with piano and atmosphere. Dark is the word. "Cloportes" is that tune getting close to that bouncy, classical style we also get clarinet here. I like that it changes to more of a serious style with the light sound returning late. "Rolling Eyes" is a feel good piece of music with guitar, bass, steady beats and keyboards. "Axe 117" like the opener is a dark trip bringing ART ZOYD to mind. It's quite unsettling around 2 minutes. "Sfumato(Part 2)" is a top five with those three short "Implosion"-like tunes and the closer. This is powerful and dark. How good is the drumming 4 minutes in with electric piano and atmosphere. The next track "Wavering" is another highlight. Again dark and in no hurry. Classic UZ 1 1/2 minutes in. So good. "Mister Chung" is slow moving and haunting. "Coda" is an outstanding closer but only 2 minutes long, still the drums and bass shine. Yeah those Denis boys are talented. This is dedicated to Daniel's daughter Julia who is pictured playing Dad's drums in this package. Speaking of the package, the cover art, back cover and inside has this glossy splatter-like stuff on it. No difference in the texture when you feel it but it's unique. Like the circular swirls of shiny on the front cover. I'm just so happy with this one and the latest ONE SHOT, my kind of music folks. Mellotron Storm ..::TRACK-LIST::.. 1. Migration vers le bas 02:35 2. Sfumato (part 1) 09:28 3. Cloportes 04:00 4. Rolling Eyes 05:38 5. Axe 117 03:33 6. Sfumato (part 2) 06:11 7. Wavering 03:51 8. La tête à l'envers 01:49 9. Mister Chung 02:57 10. Dartafalk 05:44 11. Coda 02:02 ..::OBSADA::.. Daniel Denis - keyboards, drums & percussion Nicolas Dechêne - guitars Kurt Budé - clarinet, bass clarinet Nicolas Denis - bass, percussion, vocals https://www.youtube.com/watch?v=6aA-h1ScOlw SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-12-16 17:10:06
Rozmiar: 114.18 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Wysokiej jakości, inteligentna awangarda! Piękno w najczystszej postaci! 4.5 stars. What a week I just had listening to this album and ONE SHOT's latest "111" both top ten albums for 2023 in my little world. UNIVERS ZERO continue to show that they take a back seat to no band when it comes to serious, complex and adventerous music. One of my favourite t-shirts is a "Heresie" one I own and that is a top five studio album for me by this band along with "Uzed", "Heatwave", "Phosphorescent Dreams" and this one "Lueur". Throw in "Relaps" and "Crawling Wind" and all of these are in my best of Avant list. Love this band and thankyou Daniel Denis for carrying on in 2023 some 9 years after "Phosphorescent Dreams". It's been nine years but this four piece were all on that 2014 record. The keyboardist and bass player from that album have been replaced by Daniel and his Son Nicolas who plays bass here, adds some percussion and sings on one track while Dad besides his incredible drum works plays all keyboards. This is different though than "Phosphorescent Dreams". That album was so melancholic with high end stuff throughout. Honestly the guitar on both albums is minimal to say the least. It's those dark sections on "Lueur" that give a different vibe here, plus to my ears it's like Daniel has included things from various past records, like tying a bow on his band here. I thought of "Implosion"more than "Phosphorescent Dreams" while listening to this. What I love about "Implosion" are those short dark pieces where it feels like you are being taken to somewhere that you don't want to go. Creepy with suspense and three tracks from that album that are like that are "Oozing", "Mirrors" and "Bactieria" while on "Lueur" it's "Migration Vers Le Bas", "Axe 117" and "Mister Chung". Then there's those classical tunes that bounce that really turn me off and "Implosion" has those while "Lueur" gets close to crossing that line but doesn't and "Phosphorescent Dreams" isn't even close thankfully. After opening with "Migration Vers Le Bas" and feeling like I'm on this slow moving train to my worst nightmare we get the vocal track "Sfumato(Part 1)" and on my initial spins I'm thinking this could fit on John Greaves' "Songs" record. This is a 9 1/2 minute track with floating organ and the lyrics are repeated twice with a reserved voice but in between some powerful stuff. Classic UZ at 5 minutes as it turns haunting with piano and atmosphere. Dark is the word. "Cloportes" is that tune getting close to that bouncy, classical style we also get clarinet here. I like that it changes to more of a serious style with the light sound returning late. "Rolling Eyes" is a feel good piece of music with guitar, bass, steady beats and keyboards. "Axe 117" like the opener is a dark trip bringing ART ZOYD to mind. It's quite unsettling around 2 minutes. "Sfumato(Part 2)" is a top five with those three short "Implosion"-like tunes and the closer. This is powerful and dark. How good is the drumming 4 minutes in with electric piano and atmosphere. The next track "Wavering" is another highlight. Again dark and in no hurry. Classic UZ 1 1/2 minutes in. So good. "Mister Chung" is slow moving and haunting. "Coda" is an outstanding closer but only 2 minutes long, still the drums and bass shine. Yeah those Denis boys are talented. This is dedicated to Daniel's daughter Julia who is pictured playing Dad's drums in this package. Speaking of the package, the cover art, back cover and inside has this glossy splatter-like stuff on it. No difference in the texture when you feel it but it's unique. Like the circular swirls of shiny on the front cover. I'm just so happy with this one and the latest ONE SHOT, my kind of music folks. Mellotron Storm ..::TRACK-LIST::.. 1. Migration vers le bas 02:35 2. Sfumato (part 1) 09:28 3. Cloportes 04:00 4. Rolling Eyes 05:38 5. Axe 117 03:33 6. Sfumato (part 2) 06:11 7. Wavering 03:51 8. La tête à l'envers 01:49 9. Mister Chung 02:57 10. Dartafalk 05:44 11. Coda 02:02 ..::OBSADA::.. Daniel Denis - keyboards, drums & percussion Nicolas Dechêne - guitars Kurt Budé - clarinet, bass clarinet Nicolas Denis - bass, percussion, vocals https://www.youtube.com/watch?v=6aA-h1ScOlw SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-12-16 17:06:15
Rozmiar: 291.19 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Wydany pod koniec 1971 roku (na podwójnym winylu) drugi album progresywnej słowackiej formacji. Grający teraz z elektrycznym gitarzystą zespół zaprezentował cztery 20-minutowe suity; trzy doskonałe oraz pełniącą raczej rolę wypełniacza, ostatnią na płycie "Euphonia". Bez wątpienia album należy do ścisłego kanonu europejskiego prog-rocka i zachwyci wszystkich miłośników grania spod znaku ELP, Procol Harum, Egg czy Rare Bird. JL Collegium Musicum na przełomie września i października 1971 roku rozpoczął pracę nad „Konvergencie”, albumem noszącym znamiona muzyki postmodernistycznej (czego przykładem utwór „Eufónia”), który później stał się podstawową zasadą ich dalszej twórczości. Materiał był tak obszerny, że muzycy zdecydowali się wydać go w formie podwójnego albumu, który ukazał się pod sam koniec roku. I tak jak w przypadku debiutu okładka płyty pokazująca mężczyznę z papierosem w ustach wzbudziła kontrowersje wśród cenzorów. I choć urzędnicy oficjalnie nie aprobowali takiego wizerunku tym razem zespołowi się upiekło. Nie chcę nadużywać górnolotnych słów, ale w przypadku tego albumu słowo arcydzieło jest jak najbardziej adekwatne do zawartej na nim muzyce. Otrzymujemy ponad dwie godziny progresywnego, głównie instrumentalnego rocka zdominowanego przez potężne, bluesowe gitary, tony jazzowych improwizacji i niekończące się partie organowe Vargi z niesamowitymi solówkami. I mimo, że to on tu dominuje, to kilka fantastycznych solówek na gitarze zagrał Griglák pokazując fenomenalny potencjał jaki w nim drzemał. Szkoda, że nie powtórzył go w późniejszym projekcie o nazwie Fermata… Album na winylu to cztery strony, cztery kompozycje i prawie każdy styl muzyczny na nich zawarty. Otwierający, 22-minutowy, epicki „PF 1972” to siedmioczęściowa suita pełna zaraźliwego przepychu, podkreślona energicznymi i wspaniałymi organowymi motywami Hammonda, szaleńczymi staccato pianina, dziecięcym chórem, bluesową solówką gitarową i migoczącymi talerzami perkusyjnymi. A wszystko podlane w psychodelicznym sosie. Po prostu bajka! Aha, tajemnicze PF w tytule to skrót francuskiego zwrotu Pour féliciter stosowany przy składaniu życzeń noworocznych… „Suita po tisíc a jednej noci” to z kolei występ na żywo z długimi, instrumentalnymi pasażami z wplecionymi fragmentami „Szeherezady” Rimskiego-Korsakowa. Nieustanne dudnienie bębnów, mnóstwo wściekłych gitar i powolne bluesowe zjazdy w stronę łagodniejszych jazzowych klimatów nadają utworowi dodatkowego splendoru. To jedno z takich nagrań, które naprawdę potrafi uzależnić. Ośmioczęściowy „Piesne z kolovrátku” na trzeciej stronie łączy kilka rodzajów ciepło zaśpiewanych utworów po słowacku, co dodaje nieco egzotyki. Łączą się one ze skomplikowanymi instrumentacjami pędząc od fantazyjnych pełnych radości optymistycznych, fortepianowych ballad („Piesne z kolovrátku”), psychotycznych przyśpiewek („Interludium”), przez grzmiące refleksje organów i chóralnych śpiewów („Choral”) po energiczno melodyjny pop rock („Tvoj Sneh”). I to wszystko w ciągu osiemnastu minut! Dwudziestominutowa „Eufónia”, która zamyka album, to pięcioczęściowa tripowa podróż po kosmicznej próżni pełna zniekształceń i atonalnych dźwięków. Wstęp, z wirującym wokół ryczącym Hammondem, z tlącym się żarem gitary szybko przechodzi w psychodeliczne klimaty przywodzące na myśl wczesne lata Pink Floyd. Z pogwałceniem elementarnych zasad elektroniki Varga ze swoimi klawiszami wije się w rozmytych eksploracjach i atakuje kaskadowymi dźwiękami fortepianu niczym Rick Wright na „Ummagummie”. Po długich, dla wielu pewnie zbyt męczących eksperymentach ostatnie 4-5 minut zamienia się w niebiańskie bona fide. Sekwencja akordów z prostym początkiem przechodzącym do najbardziej majestatycznych jest fantastyczna. Pogodne, ambientowe pożegnanie całej płyty. Żaden inny zespół z Europy Wschodniej nie był tak doskonały (może poza naszym SBB) i nie był tak kompatybilny z wpływami zachodnimi i słowiańskimi, jak ten w tym składzie i na tym albumie. To pozycja obowiązkowa dla każdego fana, który szuka nowych horyzontów i dźwięków mocno zabarwionych wszystkimi dostępnymi w tamtych czasach stylami muzycznymi. Marian Varga wyprzedzał swoje czasy nawet jak na zachodnie standardy. Uważam go za jednego z najlepszych klawiszowców wszechczasów. To, co czyni go wyjątkowym, to jego słowiańskie wyczucie czasu, które pojawia się w każdej milisekundzie. Myślę, że jest dla klawiszy tym, czym Jeff Beck dla gitary. Absolutnie rozpoznawalny, bardzo oryginalny dźwięk jego Hammonda z wiekiem robi na mnie coraz większe wrażenie. Wygląda na to, że kochał swojego Hammonda, a jednocześnie czuł potrzebę wyciśnięcia z niego wszystkiego, co tylko możliwe. I wszystko po to, by zagrać jedne z najpiękniejszych, rozdzierających serce melodii, jakie kiedykolwiek mogłem usłyszeć. Zibi There's much of Keith Emerson in Marion Varga's playing, but this double album is more than a tribute to a way of playing the Hammond. There are arrangements of famous classical pieces (Bach, Rimsky-Korsakov and Haydn), together with a pure electronic suite. The shortest song is about 7 minutes, but all the rest is between 12 and 25 minutes in length. Never boring, anyway. There's a good variety of sub-genres, interludes, and very interesting passages. The other group members are very good musicians, too, so even if the Hammond has the "first row", all the ensemble can be apprieciated. The SLOVAKIAN (I wrote hungarian by mistake in the first version of this review, but I was llistening to After Crying actually) lyrics add a bit of exotism and are not "weird" like some English lyrics sung by Germans (I mean the Eloy, just to draw an example). As I mentioned at the beginning, there's much of Keith Emerson, but it's not so relevant as in Par Lindh may be. The composing and the arrangements are original enough to give this album a very high rating. To all the fans of Symphonic prog, not only EL&P. octopus-4 Active for just over a decade before initially folding in 1981, Slovakian band Collegium Musicum, founded by and mostly driven musically by keyboardist Marián Varga, delivered what is probably their defining musical statement in 1971 with their lavish double LP `Konvergencie', an ambitious and varied eighty-two minute opus full of exceptional playing. Offering four extended collections of music (a mix of studio pieces and live performances), each side holds a single multi-sectioned suite of grandiose music crammed with classical aspirations, symphonic bombast, psychedelic mystery and even enjoyable pop/rock pieces, similar to parts of The Nice, the first `Trace' album, Triumvirat, M.Efekt and Focus, with traces of Krautrock daring and the earliest psych-era works of many of the vintage Italian prog bands as they began to branch out with more adventurous music. Opening twenty-two minute epic `P.F 1972' is a seven-part suite full of infectious pomp, highlighted by Marián Varga's energetic and grand reprising Hammond organ themes. A tastefully swooning organ motif slowly builds in drama, incorporating Franti?ek Griglák's bluesy electric guitar soloing for wilder breaks, shimmering psychedelic dreaminess around softly twinkling cymbals and rambunctious drum bluster. `Part IV' is bookended with an infernal gently-brooding murkiness that is punctuated by searing Hammond blasts, Focus-like fiery guitar wails and maddening staccato piano stabs, the playful and whimsical `Part V' passage wouldn't have sounded out of place on Rick Wakeman's early discs, there's rambunctious feel-good bursts (`Parts III and VII') with Du?an Hájek's crashing drumming, and even a children's choir singing prettily through the second and sixth moments. Side B's five-part ` Suita po tisíc a jednej noci' is a live performance that incorporates lengthy instrumental jamming passages weaving in and out of themes lifted from Rimsky-Korsakov's `Scheherazade'. Constant pounding drums and plentiful raging electric guitar searing and slow-burn bluesy come-downs remind of both Focus and Finch, and there's some softer jazzier musings, Fedor Freěo's rumbling bass-fuelled deranged call-to-arms and churning hard psychedelic meltdowns. Think a more spontaneous version of E.L.P's `Pictures at an Exhibition', and the rougher recording quality in comparison to the studio sides helps to give the piece an addictive added toughness. The eight-part `Piesne z kolovrátku' on the third side fuses several kinds of warmly sung vocal pieces with intricate instrumentations, racing through everything from fancy and joyful piano upbeat ballads (part 2 `Piesne z kolovrátku'), quirky ditties and psych fragments (the few `Interludium' sketches), booming organ/choir reflections (`Choral') and energetic pop-rockers (part IV `Tvoj Sneh') within eighteen minutes, reminding of Modry Efekt and even the Beatles. The twenty-minute `Eufónia' that closes the set is a five-part vacuum of space music distortion. The introduction may be all grooving Hammond whirling around a foot-tapping beat and smouldering electric guitar embers, but the pieces soon mutates into howling psychedelic reaches that almost call to mind the early Pink Floyd years, splintering and reverberating electronic violations (traces of Egg's `Boilk' from their `Police Force' album buried in there!) meandering into Krautrock-like fuzzy explorations and skittering Rick Wright/`Ummagumma'-era cascading piano nightmares before a final trippy space-out of alien voices (most likely that children's choir from the first piece, just given an `alien baby' makeover here!) and a serene ambient organ send-off. It's directionless and hardly cohesive, but a glorious fuzzy mess of tasty noise all the same. Yes `Konvergencie' is over-indulgent and also a little dated these days, yet it also remains massively inspired and daring, as so many of the best albums from the most adventurous decade of rock music were allowed to be. Ticking a lot of boxes and offering exciting music in a whole range of styles here, just ignore the bland cover, and look forward to the eclectic psychedelic twists and lashings of bombastic symphonic gold within instead from Collegium Musicum! Four and a half stars. Aussie-Byrd-Brother ..::TRACK-LIST::.. 1. P. F. 1972 22:00 2.Suita Po Tisíc A Jednej Noci [After Thousand And One Night Suite] 22:32 3. Piesne Z Kolovrátku [Spinning-Wheel Songs] 17:49 4. Eufónia [Euphony] 17:26 ..::OBSADA::.. Guitar, Mandolin, Vocals - František Griglák Piano, Organ - Marián Varga Vocals - Pavol Hammel Bass Guitar, Vocals, Mandolin - Fedor Frešo Drums - Dušan Hájek https://www.youtube.com/watch?v=JOgQHuuUad8 SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-12-15 16:51:27
Rozmiar: 183.73 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Wydany pod koniec 1971 roku (na podwójnym winylu) drugi album progresywnej słowackiej formacji. Grający teraz z elektrycznym gitarzystą zespół zaprezentował cztery 20-minutowe suity; trzy doskonałe oraz pełniącą raczej rolę wypełniacza, ostatnią na płycie "Euphonia". Bez wątpienia album należy do ścisłego kanonu europejskiego prog-rocka i zachwyci wszystkich miłośników grania spod znaku ELP, Procol Harum, Egg czy Rare Bird. JL Collegium Musicum na przełomie września i października 1971 roku rozpoczął pracę nad „Konvergencie”, albumem noszącym znamiona muzyki postmodernistycznej (czego przykładem utwór „Eufónia”), który później stał się podstawową zasadą ich dalszej twórczości. Materiał był tak obszerny, że muzycy zdecydowali się wydać go w formie podwójnego albumu, który ukazał się pod sam koniec roku. I tak jak w przypadku debiutu okładka płyty pokazująca mężczyznę z papierosem w ustach wzbudziła kontrowersje wśród cenzorów. I choć urzędnicy oficjalnie nie aprobowali takiego wizerunku tym razem zespołowi się upiekło. Nie chcę nadużywać górnolotnych słów, ale w przypadku tego albumu słowo arcydzieło jest jak najbardziej adekwatne do zawartej na nim muzyce. Otrzymujemy ponad dwie godziny progresywnego, głównie instrumentalnego rocka zdominowanego przez potężne, bluesowe gitary, tony jazzowych improwizacji i niekończące się partie organowe Vargi z niesamowitymi solówkami. I mimo, że to on tu dominuje, to kilka fantastycznych solówek na gitarze zagrał Griglák pokazując fenomenalny potencjał jaki w nim drzemał. Szkoda, że nie powtórzył go w późniejszym projekcie o nazwie Fermata… Album na winylu to cztery strony, cztery kompozycje i prawie każdy styl muzyczny na nich zawarty. Otwierający, 22-minutowy, epicki „PF 1972” to siedmioczęściowa suita pełna zaraźliwego przepychu, podkreślona energicznymi i wspaniałymi organowymi motywami Hammonda, szaleńczymi staccato pianina, dziecięcym chórem, bluesową solówką gitarową i migoczącymi talerzami perkusyjnymi. A wszystko podlane w psychodelicznym sosie. Po prostu bajka! Aha, tajemnicze PF w tytule to skrót francuskiego zwrotu Pour féliciter stosowany przy składaniu życzeń noworocznych… „Suita po tisíc a jednej noci” to z kolei występ na żywo z długimi, instrumentalnymi pasażami z wplecionymi fragmentami „Szeherezady” Rimskiego-Korsakowa. Nieustanne dudnienie bębnów, mnóstwo wściekłych gitar i powolne bluesowe zjazdy w stronę łagodniejszych jazzowych klimatów nadają utworowi dodatkowego splendoru. To jedno z takich nagrań, które naprawdę potrafi uzależnić. Ośmioczęściowy „Piesne z kolovrátku” na trzeciej stronie łączy kilka rodzajów ciepło zaśpiewanych utworów po słowacku, co dodaje nieco egzotyki. Łączą się one ze skomplikowanymi instrumentacjami pędząc od fantazyjnych pełnych radości optymistycznych, fortepianowych ballad („Piesne z kolovrátku”), psychotycznych przyśpiewek („Interludium”), przez grzmiące refleksje organów i chóralnych śpiewów („Choral”) po energiczno melodyjny pop rock („Tvoj Sneh”). I to wszystko w ciągu osiemnastu minut! Dwudziestominutowa „Eufónia”, która zamyka album, to pięcioczęściowa tripowa podróż po kosmicznej próżni pełna zniekształceń i atonalnych dźwięków. Wstęp, z wirującym wokół ryczącym Hammondem, z tlącym się żarem gitary szybko przechodzi w psychodeliczne klimaty przywodzące na myśl wczesne lata Pink Floyd. Z pogwałceniem elementarnych zasad elektroniki Varga ze swoimi klawiszami wije się w rozmytych eksploracjach i atakuje kaskadowymi dźwiękami fortepianu niczym Rick Wright na „Ummagummie”. Po długich, dla wielu pewnie zbyt męczących eksperymentach ostatnie 4-5 minut zamienia się w niebiańskie bona fide. Sekwencja akordów z prostym początkiem przechodzącym do najbardziej majestatycznych jest fantastyczna. Pogodne, ambientowe pożegnanie całej płyty. Żaden inny zespół z Europy Wschodniej nie był tak doskonały (może poza naszym SBB) i nie był tak kompatybilny z wpływami zachodnimi i słowiańskimi, jak ten w tym składzie i na tym albumie. To pozycja obowiązkowa dla każdego fana, który szuka nowych horyzontów i dźwięków mocno zabarwionych wszystkimi dostępnymi w tamtych czasach stylami muzycznymi. Marian Varga wyprzedzał swoje czasy nawet jak na zachodnie standardy. Uważam go za jednego z najlepszych klawiszowców wszechczasów. To, co czyni go wyjątkowym, to jego słowiańskie wyczucie czasu, które pojawia się w każdej milisekundzie. Myślę, że jest dla klawiszy tym, czym Jeff Beck dla gitary. Absolutnie rozpoznawalny, bardzo oryginalny dźwięk jego Hammonda z wiekiem robi na mnie coraz większe wrażenie. Wygląda na to, że kochał swojego Hammonda, a jednocześnie czuł potrzebę wyciśnięcia z niego wszystkiego, co tylko możliwe. I wszystko po to, by zagrać jedne z najpiękniejszych, rozdzierających serce melodii, jakie kiedykolwiek mogłem usłyszeć. Zibi There's much of Keith Emerson in Marion Varga's playing, but this double album is more than a tribute to a way of playing the Hammond. There are arrangements of famous classical pieces (Bach, Rimsky-Korsakov and Haydn), together with a pure electronic suite. The shortest song is about 7 minutes, but all the rest is between 12 and 25 minutes in length. Never boring, anyway. There's a good variety of sub-genres, interludes, and very interesting passages. The other group members are very good musicians, too, so even if the Hammond has the "first row", all the ensemble can be apprieciated. The SLOVAKIAN (I wrote hungarian by mistake in the first version of this review, but I was llistening to After Crying actually) lyrics add a bit of exotism and are not "weird" like some English lyrics sung by Germans (I mean the Eloy, just to draw an example). As I mentioned at the beginning, there's much of Keith Emerson, but it's not so relevant as in Par Lindh may be. The composing and the arrangements are original enough to give this album a very high rating. To all the fans of Symphonic prog, not only EL&P. octopus-4 Active for just over a decade before initially folding in 1981, Slovakian band Collegium Musicum, founded by and mostly driven musically by keyboardist Marián Varga, delivered what is probably their defining musical statement in 1971 with their lavish double LP `Konvergencie', an ambitious and varied eighty-two minute opus full of exceptional playing. Offering four extended collections of music (a mix of studio pieces and live performances), each side holds a single multi-sectioned suite of grandiose music crammed with classical aspirations, symphonic bombast, psychedelic mystery and even enjoyable pop/rock pieces, similar to parts of The Nice, the first `Trace' album, Triumvirat, M.Efekt and Focus, with traces of Krautrock daring and the earliest psych-era works of many of the vintage Italian prog bands as they began to branch out with more adventurous music. Opening twenty-two minute epic `P.F 1972' is a seven-part suite full of infectious pomp, highlighted by Marián Varga's energetic and grand reprising Hammond organ themes. A tastefully swooning organ motif slowly builds in drama, incorporating Franti?ek Griglák's bluesy electric guitar soloing for wilder breaks, shimmering psychedelic dreaminess around softly twinkling cymbals and rambunctious drum bluster. `Part IV' is bookended with an infernal gently-brooding murkiness that is punctuated by searing Hammond blasts, Focus-like fiery guitar wails and maddening staccato piano stabs, the playful and whimsical `Part V' passage wouldn't have sounded out of place on Rick Wakeman's early discs, there's rambunctious feel-good bursts (`Parts III and VII') with Du?an Hájek's crashing drumming, and even a children's choir singing prettily through the second and sixth moments. Side B's five-part ` Suita po tisíc a jednej noci' is a live performance that incorporates lengthy instrumental jamming passages weaving in and out of themes lifted from Rimsky-Korsakov's `Scheherazade'. Constant pounding drums and plentiful raging electric guitar searing and slow-burn bluesy come-downs remind of both Focus and Finch, and there's some softer jazzier musings, Fedor Freěo's rumbling bass-fuelled deranged call-to-arms and churning hard psychedelic meltdowns. Think a more spontaneous version of E.L.P's `Pictures at an Exhibition', and the rougher recording quality in comparison to the studio sides helps to give the piece an addictive added toughness. The eight-part `Piesne z kolovrátku' on the third side fuses several kinds of warmly sung vocal pieces with intricate instrumentations, racing through everything from fancy and joyful piano upbeat ballads (part 2 `Piesne z kolovrátku'), quirky ditties and psych fragments (the few `Interludium' sketches), booming organ/choir reflections (`Choral') and energetic pop-rockers (part IV `Tvoj Sneh') within eighteen minutes, reminding of Modry Efekt and even the Beatles. The twenty-minute `Eufónia' that closes the set is a five-part vacuum of space music distortion. The introduction may be all grooving Hammond whirling around a foot-tapping beat and smouldering electric guitar embers, but the pieces soon mutates into howling psychedelic reaches that almost call to mind the early Pink Floyd years, splintering and reverberating electronic violations (traces of Egg's `Boilk' from their `Police Force' album buried in there!) meandering into Krautrock-like fuzzy explorations and skittering Rick Wright/`Ummagumma'-era cascading piano nightmares before a final trippy space-out of alien voices (most likely that children's choir from the first piece, just given an `alien baby' makeover here!) and a serene ambient organ send-off. It's directionless and hardly cohesive, but a glorious fuzzy mess of tasty noise all the same. Yes `Konvergencie' is over-indulgent and also a little dated these days, yet it also remains massively inspired and daring, as so many of the best albums from the most adventurous decade of rock music were allowed to be. Ticking a lot of boxes and offering exciting music in a whole range of styles here, just ignore the bland cover, and look forward to the eclectic psychedelic twists and lashings of bombastic symphonic gold within instead from Collegium Musicum! Four and a half stars. Aussie-Byrd-Brother ..::TRACK-LIST::.. 1. P. F. 1972 22:00 2.Suita Po Tisíc A Jednej Noci [After Thousand And One Night Suite] 22:32 3. Piesne Z Kolovrátku [Spinning-Wheel Songs] 17:49 4. Eufónia [Euphony] 17:26 ..::OBSADA::.. Guitar, Mandolin, Vocals - František Griglák Piano, Organ - Marián Varga Vocals - Pavol Hammel Bass Guitar, Vocals, Mandolin - Fedor Frešo Drums - Dušan Hájek https://www.youtube.com/watch?v=JOgQHuuUad8 SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-12-15 16:46:54
Rozmiar: 460.34 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Doskonały, trzeci album włoskiej progresywnej formacji. Płyta zawiera tylko trzy nagrania, w tym dwa trwające łącznie 40 minut! To jest klasyk włoskiego rocka. Edycja z 2023 roku. JL To jedno z tych 'szalonych', małych arcydzieł, które zdominowały typowy dla lat 70 gatunek rocka progresywnego. FA ..::TRACK-LIST::.. 1. Oro Caldo 18:31 2. Stanza Città 1:45 3. Animale Senza Respiro 21:36 ..::OBSADA::.. Danilo Rustici - guitars, vox organ, electric piano, vocals Lino Vairetti - lead vocals, rhythm guitars, ARP 2600, Mellotron Elio D'Anna - tenor and soprano sax, flute, vocals Massimo Guarino - drums, vibraphone, percussion Lello Brandi - bass https://www.youtube.com/watch?v=ZV1WqCYQbJc SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-12-14 19:55:21
Rozmiar: 96.64 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Doskonały, trzeci album włoskiej progresywnej formacji. Płyta zawiera tylko trzy nagrania, w tym dwa trwające łącznie 40 minut! To jest klasyk włoskiego rocka. Edycja z 2023 roku. JL To jedno z tych 'szalonych', małych arcydzieł, które zdominowały typowy dla lat 70 gatunek rocka progresywnego. FA ..::TRACK-LIST::.. 1. Oro Caldo 18:31 2. Stanza Città 1:45 3. Animale Senza Respiro 21:36 ..::OBSADA::.. Danilo Rustici - guitars, vox organ, electric piano, vocals Lino Vairetti - lead vocals, rhythm guitars, ARP 2600, Mellotron Elio D'Anna - tenor and soprano sax, flute, vocals Massimo Guarino - drums, vibraphone, percussion Lello Brandi - bass https://www.youtube.com/watch?v=ZV1WqCYQbJc SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-12-14 19:50:06
Rozmiar: 250.32 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Zremasterowana włoska edycja doskonałego, piątego albumu wydanego na Węgrzech w 1973 roku. TERAZ w ORYGINALNEJ OKŁADCE (na Węgrzech funkcjonuje na CD brązowy koszmarek pod tytułem 'Svit') i z doskonałym dźwiękiem! Na płycie rządzi 20-minutowa suita! JL ..::TRACK-LIST::.. 1. A Hazug Lány 3:04 2. A Madár 3:34 3. Én Elmegyek 4:19 4. A Jövendőmondó 3:24 5. Járt Itt Egy Boldog Ember 3:38 6. Búcsúztató 4:58 7. Szvit - Ébredés 5:39 - A Malomban 3:49 - Hazafelé 5:29 - A Hetedik Napon 2:10 - Délutáni Szerelem 1:21 - Van Aki Nyugtalan 2:18 ..::OBSADA::.. Vocals - Kóbor János Organ, Piano, Synthesizer [Moog] - Benkő László Guitar - Molnár György Drums, Congas - Debreceni Ferenc Bass Guitar, Piano - Mihály Tamás https://www.youtube.com/watch?v=h1O3LAtozpo SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 12
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-12-14 19:21:13
Rozmiar: 101.95 MB
Peerów: 1
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Zremasterowana włoska edycja doskonałego, piątego albumu wydanego na Węgrzech w 1973 roku. TERAZ w ORYGINALNEJ OKŁADCE (na Węgrzech funkcjonuje na CD brązowy koszmarek pod tytułem 'Svit') i z doskonałym dźwiękiem! Na płycie rządzi 20-minutowa suita! JL ..::TRACK-LIST::.. 1. A Hazug Lány 3:04 2. A Madár 3:34 3. Én Elmegyek 4:19 4. A Jövendőmondó 3:24 5. Járt Itt Egy Boldog Ember 3:38 6. Búcsúztató 4:58 7. Szvit - Ébredés 5:39 - A Malomban 3:49 - Hazafelé 5:29 - A Hetedik Napon 2:10 - Délutáni Szerelem 1:21 - Van Aki Nyugtalan 2:18 ..::OBSADA::.. Vocals - Kóbor János Organ, Piano, Synthesizer [Moog] - Benkő László Guitar - Molnár György Drums, Congas - Debreceni Ferenc Bass Guitar, Piano - Mihály Tamás https://www.youtube.com/watch?v=h1O3LAtozpo SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-12-14 19:17:19
Rozmiar: 276.64 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Pierwszy raz na CD! Wydany w 1972 roku przez brytyjską Charismę, jedyny album hard-progresywnej grupy Spreadeagle to kawał świetnego, gitarowego, soczystego rocka (z licznymi improwizowanymi partiami) w stylu Wishbone Ash, bardzo wczesnego Camela, Spontaneous Combustion, Home, a także Ginhouse i Public Foot The Roman. Trzy dłuższe utwory trwające łącznie 21 minut są po prostu kapitalne, natomiast czterem krótszym kompozycjom trudno cokolwiek zarzucić (są naprawdę fajne), choć siłą rzeczy partie instrumentalne nie są już tak imponujące. Generalnie jest to kompletnie zapomniany, a jednocześnie bardzo przekonujący brytyjski hard-progressive rock z wysokiej półki! Doskonała produkcja i świetna jakość dźwięku! It may hard to believe, but this is the debut album of this little-known comb. Released by Charisma records In 1972 the only album of this still highly underrated, British progressive band should appeal to fans of classic, heavy and quite melodic rock based on catchy but intense guitars, ever-changing moods rhythms and complex vocal parts. Spreadeagle offered a varied, imaginative, cheerful and well-arranged songs (very often in elaborate forms) in the vein of early Camel. Whisbone Ash, Public for Roman, Home and with a hint of early Santana. It has been remastered from the original analogue sounds, gives a high quality sound. ..::TRACK-LIST::.. 1. How Can We Be Lost 2:57 2. Brothers In The Sunshine 7:10 3. Nightingale Lane 2:37 4. Piece Of Paper 6:31 5. Nightmare 2:53 6. Eagles 7:20 7. Scipio 4:26 8. Talking To A Sailor 2:30 ..::OBSADA::.. Vocals, Bass, Percussion - Sam Llewellyn Vocals, Guitar - Andy Blackford Vocals, Guitar, Banjo, Piano - Tim Phillips Drums - Jim Copley Additional Percussion - Jon Field, Nick & Shel https://www.youtube.com/watch?v=HKyEqSjOiQc SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-12-11 18:47:50
Rozmiar: 86.43 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Pierwszy raz na CD! Wydany w 1972 roku przez brytyjską Charismę, jedyny album hard-progresywnej grupy Spreadeagle to kawał świetnego, gitarowego, soczystego rocka (z licznymi improwizowanymi partiami) w stylu Wishbone Ash, bardzo wczesnego Camela, Spontaneous Combustion, Home, a także Ginhouse i Public Foot The Roman. Trzy dłuższe utwory trwające łącznie 21 minut są po prostu kapitalne, natomiast czterem krótszym kompozycjom trudno cokolwiek zarzucić (są naprawdę fajne), choć siłą rzeczy partie instrumentalne nie są już tak imponujące. Generalnie jest to kompletnie zapomniany, a jednocześnie bardzo przekonujący brytyjski hard-progressive rock z wysokiej półki! Doskonała produkcja i świetna jakość dźwięku! It may hard to believe, but this is the debut album of this little-known comb. Released by Charisma records In 1972 the only album of this still highly underrated, British progressive band should appeal to fans of classic, heavy and quite melodic rock based on catchy but intense guitars, ever-changing moods rhythms and complex vocal parts. Spreadeagle offered a varied, imaginative, cheerful and well-arranged songs (very often in elaborate forms) in the vein of early Camel. Whisbone Ash, Public for Roman, Home and with a hint of early Santana. It has been remastered from the original analogue sounds, gives a high quality sound. ..::TRACK-LIST::.. 1. How Can We Be Lost 2:57 2. Brothers In The Sunshine 7:10 3. Nightingale Lane 2:37 4. Piece Of Paper 6:31 5. Nightmare 2:53 6. Eagles 7:20 7. Scipio 4:26 8. Talking To A Sailor 2:30 ..::OBSADA::.. Vocals, Bass, Percussion - Sam Llewellyn Vocals, Guitar - Andy Blackford Vocals, Guitar, Banjo, Piano - Tim Phillips Drums - Jim Copley Additional Percussion - Jon Field, Nick & Shel https://www.youtube.com/watch?v=HKyEqSjOiQc SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-12-11 18:43:49
Rozmiar: 254.86 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. This recent release from Le ORME has rerally caught my ear and ranks very high on my play list. It is hard to believe that a band as aged as Le ORME would be able to put out such a great progressive record in today's world. This band are obviously unaffected by the music world around them. This album is full of great progressive moments and is as mature as their classic early recordings. I find "Il Fiume" very smooth and easy to listen to. Their music is rich and full of beauty throughout....lyrics are in Italian like all of their material. This is one of thos recordings where after only 1 listen you will be hooked. loserboy A very poor album indeed. Or at least it isn't what you'd expect to listen to once you've already come across masterpieces such as "Uomo Di Pezza" and "Felona e Sorona", and precisely in the same vein of those albums, the successful 70's Italian band suffered way too many inconveniences regarding its instrumentation and musical arrangements on "Il Fiume". It has got brilliant, sparkly moments despite the lack of strength and determination, but that doesn't justify the fact LE ORME could've come up with something more refined, intriguing and committed like they did in the past. Maybe at this point, it is useless to keep relying on comparisons to rescue the fine parts in "Il Fiume" and instead of that let's just focus on what's interesting to point out in here. The conceptual passages are represented in "Il Fiume (parte prima)" and "Il Fiume (parte seconda)", which tell us the beginning from the end; the pieces complete each other softly, almost radiantly, with beautiful interludes in between and without pretentious guitar playing and complicated exercises of instrument execution. There are also pieces in here that deserve recognition in spite it all; "Madre Mia" is one of them. Firstly, we can notice Aldo TAGLIAPIETRA still has got the skills and the voice to pull off a production like "Il Fiume", showing his devotion to music and individually presenting a fine piece of work. Most of the tracks in this album are simple and plain, demonstrating that sometimes it's only necessary to follow up a commercial trend and break the waves with the pop rock formula. In my opinion, the compositions standing out for the production are clearly evidenced by Francesco SARTORI's contributions on keyboards and piano, making the cause worthy somehow. We can perceive the efforts to avoid this production from drowning on "Chiesa d'asfalto", "Lungo il Fiume" (the percussion arrangements are outstanding by the way) and "Il Vecchio", where prog rock elements float around constantly, struggling to get the production back on track for brief moments, accomplishing the task satisfactorily. Another issue to be underlined here is the fact that if it weren't for the beautiful instrumental tracks (almost half album is instrumental), it would've turned out to be a train wreck. Unfortunately, this recording is necessary to complete your LE ORME collection, but you can have it lent by a friend (like I did in the first place, but ended up purchasing it because of the album collection thing), listen to it and then you could come up with your own conclusions. On the other hand, you will be able to appreciate the album in a positive way if you think of TAGLIAPIETRA's guitar performing and SARTORI's heavenly executing on keyboards displayed here. Your call for newly prog rock comers and a reminder for Italian symphonic prog rockers. The Prognaut ..::TRACK-LIST::.. 1. Il Fiume (Parte Prima) 4:55 2. Madre Mia 3:36 3. Prima Acqua 3:14 4. Chiesa D'Asfalto 4:03 5. Danza Dell'Acqua 3:01 6. Lungo Il Fiume 4:32 Arranged By [Arrangiamenti vocali] - Andrea Dal Paos, Michele Bon Choir - Venice Gospel Ensemble Conductor [Diretto] - Andrea Dal Paos Tabla - Pepe' Fiore Voice [Voce] - Michele Bon 7. Dove L'Acqua Si Riposa 1:22 8. Il Vecchio 4:16 9. La Parola 0:38 10. Grande Acqua 3:46 Acoustic Guitar – Paolo Steffan Arranged By [Arrangiamenti vocali] - Andrea Dal Paos, Michele Bon Choir - Venice Gospel Ensemble Conductor [Diretto] - Andrea Dal Paos 11. Il Fiume (Parte Seconda) 3:01 ..::OBSADA::.. Aldo Tagliapietra - vocals, bass, 12-string & acoustic guitars, sitar Francesco Sartori - piano, keyboards Michele Bon - Hammond organ, keyboards, guitar synth, choral arrangements (6) Michi Dei Rossi - drums, percussion, glockenspiel, gamelan (?) With: Venice Gospel Ensemble - chorus vocals (6,10) Andrea Dal Paos - choral arrangements & conducting (6,10) Paolo Steffan - acoustic guitar (10) Pepè Fiore - tabla (6) https://www.youtube.com/watch?v=YUohN7FnxX8 SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-12-05 15:43:42
Rozmiar: 85.06 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. This recent release from Le ORME has rerally caught my ear and ranks very high on my play list. It is hard to believe that a band as aged as Le ORME would be able to put out such a great progressive record in today's world. This band are obviously unaffected by the music world around them. This album is full of great progressive moments and is as mature as their classic early recordings. I find "Il Fiume" very smooth and easy to listen to. Their music is rich and full of beauty throughout....lyrics are in Italian like all of their material. This is one of thos recordings where after only 1 listen you will be hooked. loserboy A very poor album indeed. Or at least it isn't what you'd expect to listen to once you've already come across masterpieces such as "Uomo Di Pezza" and "Felona e Sorona", and precisely in the same vein of those albums, the successful 70's Italian band suffered way too many inconveniences regarding its instrumentation and musical arrangements on "Il Fiume". It has got brilliant, sparkly moments despite the lack of strength and determination, but that doesn't justify the fact LE ORME could've come up with something more refined, intriguing and committed like they did in the past. Maybe at this point, it is useless to keep relying on comparisons to rescue the fine parts in "Il Fiume" and instead of that let's just focus on what's interesting to point out in here. The conceptual passages are represented in "Il Fiume (parte prima)" and "Il Fiume (parte seconda)", which tell us the beginning from the end; the pieces complete each other softly, almost radiantly, with beautiful interludes in between and without pretentious guitar playing and complicated exercises of instrument execution. There are also pieces in here that deserve recognition in spite it all; "Madre Mia" is one of them. Firstly, we can notice Aldo TAGLIAPIETRA still has got the skills and the voice to pull off a production like "Il Fiume", showing his devotion to music and individually presenting a fine piece of work. Most of the tracks in this album are simple and plain, demonstrating that sometimes it's only necessary to follow up a commercial trend and break the waves with the pop rock formula. In my opinion, the compositions standing out for the production are clearly evidenced by Francesco SARTORI's contributions on keyboards and piano, making the cause worthy somehow. We can perceive the efforts to avoid this production from drowning on "Chiesa d'asfalto", "Lungo il Fiume" (the percussion arrangements are outstanding by the way) and "Il Vecchio", where prog rock elements float around constantly, struggling to get the production back on track for brief moments, accomplishing the task satisfactorily. Another issue to be underlined here is the fact that if it weren't for the beautiful instrumental tracks (almost half album is instrumental), it would've turned out to be a train wreck. Unfortunately, this recording is necessary to complete your LE ORME collection, but you can have it lent by a friend (like I did in the first place, but ended up purchasing it because of the album collection thing), listen to it and then you could come up with your own conclusions. On the other hand, you will be able to appreciate the album in a positive way if you think of TAGLIAPIETRA's guitar performing and SARTORI's heavenly executing on keyboards displayed here. Your call for newly prog rock comers and a reminder for Italian symphonic prog rockers. The Prognaut ..::TRACK-LIST::.. 1. Il Fiume (Parte Prima) 4:55 2. Madre Mia 3:36 3. Prima Acqua 3:14 4. Chiesa D'Asfalto 4:03 5. Danza Dell'Acqua 3:01 6. Lungo Il Fiume 4:32 Arranged By [Arrangiamenti vocali] - Andrea Dal Paos, Michele Bon Choir - Venice Gospel Ensemble Conductor [Diretto] - Andrea Dal Paos Tabla - Pepe' Fiore Voice [Voce] - Michele Bon 7. Dove L'Acqua Si Riposa 1:22 8. Il Vecchio 4:16 9. La Parola 0:38 10. Grande Acqua 3:46 Acoustic Guitar – Paolo Steffan Arranged By [Arrangiamenti vocali] - Andrea Dal Paos, Michele Bon Choir - Venice Gospel Ensemble Conductor [Diretto] - Andrea Dal Paos 11. Il Fiume (Parte Seconda) 3:01 ..::OBSADA::.. Aldo Tagliapietra - vocals, bass, 12-string & acoustic guitars, sitar Francesco Sartori - piano, keyboards Michele Bon - Hammond organ, keyboards, guitar synth, choral arrangements (6) Michi Dei Rossi - drums, percussion, glockenspiel, gamelan (?) With: Venice Gospel Ensemble - chorus vocals (6,10) Andrea Dal Paos - choral arrangements & conducting (6,10) Paolo Steffan - acoustic guitar (10) Pepè Fiore - tabla (6) https://www.youtube.com/watch?v=YUohN7FnxX8 SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-12-05 15:39:54
Rozmiar: 216.51 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Co robić, gdy zaplanowane koncerty nie mogą się odbyć, bo świat ogarnięty został pandemią groźnego wirusa? Można na przykład zebrać się w sali prób lub jakimś studiu, zwołać ekipę filmującą i wystąpić przed takim audytorium, a materiał opublikować w sieci w formie streamingu. Pozwoli to fanom na obcowanie z muzyką ulubionych artystów, a im samym ułatwi przetrwanie tych ciężkich czasów. Następnie nagranie, po odpowiedniej obróbce, można wytłoczyć na różnego rodzaju nośnikach i zrobić z tego pełnowartościowe wydawnictwo „koncertowe”. Tym tropem poszło wielu wykonawców, że wspomnę choćby o recenzowanych na naszych łamach albumach The Pineapple Thief („Nothing But The Truth”), RPWL („God Has Failed – Live & Personal”) czy Airbag („A Day In The Studio”). Teraz do tego grona dołączyło sześciu muzyków z grupy Gazpacho. Na miejsce „koncertu” wybrano budynek starej szkoły w Fredrikstad (około 90 km na południe od Oslo), w którym mieści się centrum kulturalno–konferencyjne St. Croix (od nazwy starej duńskiej kolonii z czasów gdy Norwegia wraz z Danią tworzyły jedno państwo), będące także miejscem prób zespołu podczas przygotowań do tras. Tam rankiem 25 października 2020 roku grupa wraz z filmowcami zebrała się w auli, by dokonać nagrań, a właściwie zarejestrować próbę przed trasą, która nie mogła się odbyć. Wcześniej zdecydowano, że pełna produkcja sceniczna i występ przed pustą widownią będzie bez sensu i zamiast tego zdecydowano się na ascetyczne otoczenie: tylko muzycy (wymienię ich w kolejności jaką zajęli na scenie, czyli Robert Risberget Johansen grający na perkusji, Kristian ‘Fido’ Torp na basie i kontrabasie, Jon-Arne Vilbo na gitarach, śpiewający Jan-Henrik Ohme, Thomas Alexander Andersen – czarujący grą na instrumentach klawiszowych oraz Mikael Krømer na skrzypcach, mandolinie i gitarach) ustawieni w okrąg plus statyczne światło. Setlistę zdominował, wówczas świeżo wydany, materiał z płyty „Fireworker”, który, przynajmniej mi, pozwolił ponownie zakochać się w twórczości szóstki Norwegów. Mamy tu zatem epicki, prawie dwudziestominutowy, „Space Cowboy” z potężną partią chóru, trzy krótsze utwory: „Hourglass” z cudownymi dźwiękami skrzypiec, dynamiczny „Fireworker”, spokojny „Antique” oraz piętnastominutową kwintesencję muzycznego smaku Gazpacho w postaci pieśni „Sapien”. Te pięć ścieżek w tekstach stara się odpowiedzieć na pytanie: kim lub czym jesteśmy - samodzielnymi istotami z własną wolą czy też jedynie narzędziem, które jest wykorzystywane aby podtrzymać byt, pojazdem, w którym aktualnie podróżuje „To”, czyli tytułowy „Fireworker”. Po bardziej szczegółowy opis zapraszam do tekstu opisującego ten piękny album, który tu, choć pozbawiony zmian w stosunku do studyjnego pierwowzoru, brzmi bardziej naturalnie, a jednocześnie pełniej i potężniej. Na deser otrzymujemy nagranie „Substitute For Murder” z drugiego krążka zespołu, „When The Earth Lets Go” (2004) oraz fantastyczny finał w postaci fragmentu albumu „Tick Tock” (2009) - obie części kompozycji „The Walk”, w których skrzypce Krømera w połączeniu ze śpiewem Ohme wbijają w ziemię. Na samym końcu znajduje się nagranie, od którego rozpoczęło się moje obcowanie z muzyką zespołu, czyli cudowny utwór „Winter Is Never”. Tak kończy się ten trwający godzinę i kwadrans set. Przynajmniej jeśli chodzi o płytę kompaktową i wersję wytłoczoną na dwóch winylowych krążkach. Na edycji specjalnej, zawierającej dwa kompakty, płyty blu-ray i DVD umieszczone w grubej książce (tzw. earbook) oraz na wydanym samodzielnie krążku blu-ray, otrzymujemy jeszcze pochodzącą z albumu „Night” (2007) kompozycję „Chequered Light Buildings”. Poświęćmy teraz kilka słów wersji wizyjnej wydawnictwa. Zarejestrowany za pomocą trzech kamer obraz nie powala dynamiką, ale, tak jak wspomniałem wcześniej, Gazpacho postawił na intymność tego wydarzenia oraz na to, by przedstawić zespół tak jak wygląda na próbach (OK, zapewne normalnie jest większa interakcja słowna między muzykami, tu jedyne słowa, jakie padają to te w tekstach utworów). W niektórych fragmentach obraz celowo jest czarno-biały, co podkreśla surowość przekazu. Jeśli chodzi o dźwięk, to jest idealnie wyważony, zarówno w wersji stereo, jak i przestrzennej. Za miks stereo odpowiada Tine, surround zaś Thor Legvold. Atrakcyjność płyty blu-ray podnoszą teledyski do utworów z płyt „Fireworker” oraz „Soyuz”, filmy dokumentalne o powstawaniu utworu „Space Cowboy” i genezie warstwy lirycznej ostatniego albumu, opowieść autora jego szaty graficznej, Antonio Seijasa, oraz fragment koncertu z 21 września 2019 roku w klubie Cultuurpodium Boerderij w holenderskim Zoetermeer z trasy promującej płytę „Soyuz”. Tu już mamy pełną produkcję ze zmieniającymi się światłami oraz wizualizacjami na ekranie za plecami muzyków. Szkoda tylko, że nie zdecydowano się na zamieszczenie całości występu, a jedynie na jego godzinny skrót. Jest tu też specjalna wersja utworu „Winter Is Never” w wykonaniu Andersona i Ohme. Tylko pianino i wokal. Bardzo surowo i jednocześnie nadal pięknie... Po „A Night At Loreley” (2009), “London” (2011) i “Night Of The Demon” (2015) dostajemy do rąk czwarte wydawnictwo koncertowe mistrzów klimatycznego rocka. Inne niż wcześniejsze, bo i czasy są zdecydowanie odmienne od tych, które pamiętamy sprzed, powiedzmy, 3 lat. W chwili gdy piszę te słowa zespół przygotowuje się (tym razem w domu basisty, z uwagi na fakt, że sala w St. Croix jest zajęta przez innego wykonawcę) do „prawdziwych” występów w ramach wspólnej trasy z grupą Pure Reason Revolution, przełożonej z 2020 roku. Niestety, ostatecznie ominie ona Polskę (w pierwotnym terminie nasz kraj był uwzględniony). Cóż, pozostaje naciśnięcie przycisku „play” i rozkoszowanie się tymi wspaniałymi dźwiękami oraz obrazami podanymi w bardzo smakowity sposób. Tomasz Dudkowski GAZPACHO is the group founded in 1996 similar to Marillion at the start, quickly sensitized by Radiohead and having acquaintances with Coldplay; an eclectic band with the soulful voice of Jan; an intimate whimsical rock art concept. They give us here a studio set in their space in Ste Croix following an unprecedented streaming in 2020 in the midst of a pandemic; Gazpacho always asks itself its questions of the struggle of man with his vital force. 'Space Cowboy' is the 1st of the five titles of 'Fireworker' starting this unique live with the reverberating voice à la Lana Del Rey, the electric violin and the majestic choirs coming to give an overwhelming musical sensation, the grip of the hovering departure, the finish on an Oldfield tinged with 'Carmina Burana'. 'Hourglass' recalls the bewitchment of Michael's violin and his plaintive tune, 'Fireworker' on Jon's idyllic voice, depressed, melancholy and beautiful; Robert with his pads bringing a tribal atmosphere on his acoustic drums, magnified on 'Antique' where the electronics come forward with hypnotic loops. 'Sapien' concludes this set with an intense gothic title, filled with musical waves; the live becomes indecent we have the impression that they play only for us; that spatial voice-over sequence still gives me chills; the piano à la Japan adds to it, the slide guitar settles on an arid, icy tempo. 'Substitute for Murder' for the beginning of the encore, title of 'When Earth Lets Go' to warm up a little before attacking the two 'The Walk Part I and II' with the oriental break and 'Winter Is Never' from the album 'Tick Tock' for a final hymn to their unique sound. Gazpacho therefore staged itself in the raw state giving itself without correction, the expanded stream is remixed in 5.1, CD, Blu-Ray, LP and DVD available with more than 2 hours of bonuses, videos, an interview and a 2019 concert; a concert film from a rehearsal, raw formwork; a stunning rehearsal, a unique pandemic studio concert, an intense, dreamlike and simply majestic album. Gazpacho has done well by revisiting its latest album and adding a few reminder titles to allow us to immerse ourselves in their inimitable sound space. alainPP ..::TRACK-LIST::.. CD 1 (50:23) 1. Space Cowboy 19:40 2. Hourglass 4:17 3. Fireworker 4:43 4. Antique 6:23 5. Sapien 15:20 CD 2 (31:27) 1. Substitute For Murder 5:46 2. The Walk, Part I 5:49 3. The Walk, Part II 7:50 4. Winter Is Never 5:27 5. Chequered Light Buildings 6:35 ..::OBSADA::.. Jan Henrik Ohme - vocals Thomas Alexander Andersen - keyboards Jon Arne Vilbo - guitars Mikael Krømer - violin, mandolin Kristian 'Fido' Torp - bass Robert Risberget Johansen - drums & percussion https://www.youtube.com/watch?v=64N5qaQ7CSo SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-12-03 17:34:32
Rozmiar: 189.36 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Co robić, gdy zaplanowane koncerty nie mogą się odbyć, bo świat ogarnięty został pandemią groźnego wirusa? Można na przykład zebrać się w sali prób lub jakimś studiu, zwołać ekipę filmującą i wystąpić przed takim audytorium, a materiał opublikować w sieci w formie streamingu. Pozwoli to fanom na obcowanie z muzyką ulubionych artystów, a im samym ułatwi przetrwanie tych ciężkich czasów. Następnie nagranie, po odpowiedniej obróbce, można wytłoczyć na różnego rodzaju nośnikach i zrobić z tego pełnowartościowe wydawnictwo „koncertowe”. Tym tropem poszło wielu wykonawców, że wspomnę choćby o recenzowanych na naszych łamach albumach The Pineapple Thief („Nothing But The Truth”), RPWL („God Has Failed – Live & Personal”) czy Airbag („A Day In The Studio”). Teraz do tego grona dołączyło sześciu muzyków z grupy Gazpacho. Na miejsce „koncertu” wybrano budynek starej szkoły w Fredrikstad (około 90 km na południe od Oslo), w którym mieści się centrum kulturalno–konferencyjne St. Croix (od nazwy starej duńskiej kolonii z czasów gdy Norwegia wraz z Danią tworzyły jedno państwo), będące także miejscem prób zespołu podczas przygotowań do tras. Tam rankiem 25 października 2020 roku grupa wraz z filmowcami zebrała się w auli, by dokonać nagrań, a właściwie zarejestrować próbę przed trasą, która nie mogła się odbyć. Wcześniej zdecydowano, że pełna produkcja sceniczna i występ przed pustą widownią będzie bez sensu i zamiast tego zdecydowano się na ascetyczne otoczenie: tylko muzycy (wymienię ich w kolejności jaką zajęli na scenie, czyli Robert Risberget Johansen grający na perkusji, Kristian ‘Fido’ Torp na basie i kontrabasie, Jon-Arne Vilbo na gitarach, śpiewający Jan-Henrik Ohme, Thomas Alexander Andersen – czarujący grą na instrumentach klawiszowych oraz Mikael Krømer na skrzypcach, mandolinie i gitarach) ustawieni w okrąg plus statyczne światło. Setlistę zdominował, wówczas świeżo wydany, materiał z płyty „Fireworker”, który, przynajmniej mi, pozwolił ponownie zakochać się w twórczości szóstki Norwegów. Mamy tu zatem epicki, prawie dwudziestominutowy, „Space Cowboy” z potężną partią chóru, trzy krótsze utwory: „Hourglass” z cudownymi dźwiękami skrzypiec, dynamiczny „Fireworker”, spokojny „Antique” oraz piętnastominutową kwintesencję muzycznego smaku Gazpacho w postaci pieśni „Sapien”. Te pięć ścieżek w tekstach stara się odpowiedzieć na pytanie: kim lub czym jesteśmy - samodzielnymi istotami z własną wolą czy też jedynie narzędziem, które jest wykorzystywane aby podtrzymać byt, pojazdem, w którym aktualnie podróżuje „To”, czyli tytułowy „Fireworker”. Po bardziej szczegółowy opis zapraszam do tekstu opisującego ten piękny album, który tu, choć pozbawiony zmian w stosunku do studyjnego pierwowzoru, brzmi bardziej naturalnie, a jednocześnie pełniej i potężniej. Na deser otrzymujemy nagranie „Substitute For Murder” z drugiego krążka zespołu, „When The Earth Lets Go” (2004) oraz fantastyczny finał w postaci fragmentu albumu „Tick Tock” (2009) - obie części kompozycji „The Walk”, w których skrzypce Krømera w połączeniu ze śpiewem Ohme wbijają w ziemię. Na samym końcu znajduje się nagranie, od którego rozpoczęło się moje obcowanie z muzyką zespołu, czyli cudowny utwór „Winter Is Never”. Tak kończy się ten trwający godzinę i kwadrans set. Przynajmniej jeśli chodzi o płytę kompaktową i wersję wytłoczoną na dwóch winylowych krążkach. Na edycji specjalnej, zawierającej dwa kompakty, płyty blu-ray i DVD umieszczone w grubej książce (tzw. earbook) oraz na wydanym samodzielnie krążku blu-ray, otrzymujemy jeszcze pochodzącą z albumu „Night” (2007) kompozycję „Chequered Light Buildings”. Poświęćmy teraz kilka słów wersji wizyjnej wydawnictwa. Zarejestrowany za pomocą trzech kamer obraz nie powala dynamiką, ale, tak jak wspomniałem wcześniej, Gazpacho postawił na intymność tego wydarzenia oraz na to, by przedstawić zespół tak jak wygląda na próbach (OK, zapewne normalnie jest większa interakcja słowna między muzykami, tu jedyne słowa, jakie padają to te w tekstach utworów). W niektórych fragmentach obraz celowo jest czarno-biały, co podkreśla surowość przekazu. Jeśli chodzi o dźwięk, to jest idealnie wyważony, zarówno w wersji stereo, jak i przestrzennej. Za miks stereo odpowiada Tine, surround zaś Thor Legvold. Atrakcyjność płyty blu-ray podnoszą teledyski do utworów z płyt „Fireworker” oraz „Soyuz”, filmy dokumentalne o powstawaniu utworu „Space Cowboy” i genezie warstwy lirycznej ostatniego albumu, opowieść autora jego szaty graficznej, Antonio Seijasa, oraz fragment koncertu z 21 września 2019 roku w klubie Cultuurpodium Boerderij w holenderskim Zoetermeer z trasy promującej płytę „Soyuz”. Tu już mamy pełną produkcję ze zmieniającymi się światłami oraz wizualizacjami na ekranie za plecami muzyków. Szkoda tylko, że nie zdecydowano się na zamieszczenie całości występu, a jedynie na jego godzinny skrót. Jest tu też specjalna wersja utworu „Winter Is Never” w wykonaniu Andersona i Ohme. Tylko pianino i wokal. Bardzo surowo i jednocześnie nadal pięknie... Po „A Night At Loreley” (2009), “London” (2011) i “Night Of The Demon” (2015) dostajemy do rąk czwarte wydawnictwo koncertowe mistrzów klimatycznego rocka. Inne niż wcześniejsze, bo i czasy są zdecydowanie odmienne od tych, które pamiętamy sprzed, powiedzmy, 3 lat. W chwili gdy piszę te słowa zespół przygotowuje się (tym razem w domu basisty, z uwagi na fakt, że sala w St. Croix jest zajęta przez innego wykonawcę) do „prawdziwych” występów w ramach wspólnej trasy z grupą Pure Reason Revolution, przełożonej z 2020 roku. Niestety, ostatecznie ominie ona Polskę (w pierwotnym terminie nasz kraj był uwzględniony). Cóż, pozostaje naciśnięcie przycisku „play” i rozkoszowanie się tymi wspaniałymi dźwiękami oraz obrazami podanymi w bardzo smakowity sposób. Tomasz Dudkowski GAZPACHO is the group founded in 1996 similar to Marillion at the start, quickly sensitized by Radiohead and having acquaintances with Coldplay; an eclectic band with the soulful voice of Jan; an intimate whimsical rock art concept. They give us here a studio set in their space in Ste Croix following an unprecedented streaming in 2020 in the midst of a pandemic; Gazpacho always asks itself its questions of the struggle of man with his vital force. 'Space Cowboy' is the 1st of the five titles of 'Fireworker' starting this unique live with the reverberating voice à la Lana Del Rey, the electric violin and the majestic choirs coming to give an overwhelming musical sensation, the grip of the hovering departure, the finish on an Oldfield tinged with 'Carmina Burana'. 'Hourglass' recalls the bewitchment of Michael's violin and his plaintive tune, 'Fireworker' on Jon's idyllic voice, depressed, melancholy and beautiful; Robert with his pads bringing a tribal atmosphere on his acoustic drums, magnified on 'Antique' where the electronics come forward with hypnotic loops. 'Sapien' concludes this set with an intense gothic title, filled with musical waves; the live becomes indecent we have the impression that they play only for us; that spatial voice-over sequence still gives me chills; the piano à la Japan adds to it, the slide guitar settles on an arid, icy tempo. 'Substitute for Murder' for the beginning of the encore, title of 'When Earth Lets Go' to warm up a little before attacking the two 'The Walk Part I and II' with the oriental break and 'Winter Is Never' from the album 'Tick Tock' for a final hymn to their unique sound. Gazpacho therefore staged itself in the raw state giving itself without correction, the expanded stream is remixed in 5.1, CD, Blu-Ray, LP and DVD available with more than 2 hours of bonuses, videos, an interview and a 2019 concert; a concert film from a rehearsal, raw formwork; a stunning rehearsal, a unique pandemic studio concert, an intense, dreamlike and simply majestic album. Gazpacho has done well by revisiting its latest album and adding a few reminder titles to allow us to immerse ourselves in their inimitable sound space. alainPP ..::TRACK-LIST::.. CD 1 (50:23) 1. Space Cowboy 19:40 2. Hourglass 4:17 3. Fireworker 4:43 4. Antique 6:23 5. Sapien 15:20 CD 2 (31:27) 1. Substitute For Murder 5:46 2. The Walk, Part I 5:49 3. The Walk, Part II 7:50 4. Winter Is Never 5:27 5. Chequered Light Buildings 6:35 ..::OBSADA::.. Jan Henrik Ohme - vocals Thomas Alexander Andersen - keyboards Jon Arne Vilbo - guitars Mikael Krømer - violin, mandolin Kristian 'Fido' Torp - bass Robert Risberget Johansen - drums & percussion https://www.youtube.com/watch?v=64N5qaQ7CSo SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-12-03 17:30:03
Rozmiar: 476.16 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
|
|||||||||||||